Tuesday, 6 May 2014

(177) ukle przodem

Po tym wszystkim, co nam Sanżil, Bruksela, Belgia, kraje za granicą i reszta świata zaserwowały w tym roku w ramach globalnych zmian, myślałam, że to już koniec. Że już nic nowego nie da się wymyślić pod żadnym kątem i aspektem. A jednak. W Uklach naprawdę się postarali. I jest!
Nowe nie dotyczy oczywiście wszystkich. Tak dobrze, żeby za jednym ruchem, choćby był nawet najbardziej zdecydowany, dogodzić wszystkim, rzadko się udaje, sami o tym wiecie z doświadczenia, zwanego tu na zachodzie ekspresją. Eksperiencją, poprawia Ana. Nieważne. Greka i tak. Ale jeśli akurat macie jakąś wolną niedzielę, a do tego nie macie pod ręką żony albo męża - ten odcinek jest dla was. I o was. Oczywiście nie chodzi mi o chwilowe wychodne na piwo albo na plotki, zależnie od płci dżender, lecz o brak umowy na stałkę. Czyli brak ślubnej lub ślubnego.
Bo dotąd w Belgii, na Sanżilu i na Uklach też śluby można było brać tylko w tygodniu. I naprawdę żadnej roli nie odgrywało, czy to ślub prawdziwy, czy taki inny, gejowo-lesbijski albo nawet tylko taki na niby, co go to Polska nie uznaje, a tu owszem. Wiem, że coś takiego istnieje, umowa taka, Stefan o tym opowiadał, ale tyle było w tym nowości, że tylko głową kręciłam no i nie zapamiętałam, by w razie czego skorzystać z jego doświadczenia i ekspresji. W każdym razie Stefan taką umowę zawarł właśnie w środę rano chyba, o 8, ósmej, owszem, dobrze czytacie. O ósmej wieczorem nie mógłby nawet, bo komuno-gmina zamknięta. A w Uklach by mógł. O ile byłby to piątek, a on nie miał oczywiście tej nibyślubnej. Trzeba było myśleć, jak się meldowało!
Dla Stefana za późno, dla Any Martin za późno, tym samym rzutem na taśmę dla Romana też za późno. Wszyscy już zawczasu wzięli się i pobrali w ciągu tygodnia. Jakby do pracy normalnie szli. Taki brak szacunku dla tradycji! Że był brak kościoła - to już nawet nie wspomnę. Zdaje się jednak, że tu na zachodzie nie można tak po prostu u księdza. Trzeba do urzędu. Gmino-komuny. Dotąd wszędzie było właśnie tylko w godzinach pracy. Poniedziałek - piątek 7.30 - 15 z przerwą na obiad, czyli kanapkę. Czego nigdy nie zrozumiem.
A teraz na Uklach wyczyli nowe tendencje w sukniach ślubnych i ogólnie, no i że ludzie chcą jednak trochę święta. To i zarządzili odpowiednio. Po pierwsze, że śluby można zawierać właśnie w piątki. Po pracy, elegancko, wszyscy goście zdążą dojechać w korku ślubnymi wozami ze wstążkami. Mają czas nawet do 20. Jakby jednak ślubny lub ślubna nadal kręcili nosem, że taki piątek nie świątek, Ukle oferują w pakiecie ślubnym niedzielę. Nie każdą oczywiście; pierwszą i trzecią. Ciężko wymyślić, dlaczego akurat te, ale może muszą sobie zostawić jakieś luki prawne i czasowe na rozwody? Kto ich tam wie, na tym zachodzie czasami naprawdę nic nie wiadomo.
Żeby jeszcze trochę skomplikować sprawę, bo jak się śmieją niektórzy znajomi  Martinów, w Belgii łatwo być nie może, ślub w pierwszą niedzielę jest tani, w trzecią - nie. Czyli pierwszy jest demokratyczny, a trzeci - nie. I ja się pytam w tym miejscu: czy Ukle, Sanżil i Belgia naprawdę nie są czasami sto lat do tyłu za Polakami?
Bo jeśli na tych Uklach myślą, że w to jedno tanie niedzielne popołudnie zdążą pożenić wszystkich chętnych, to się naprawdę mylą. Siłą rzeczy część ugnie się, zrobi zrzutkę po rodzinie i ustąpi Uklom, i zapisze się na trzecią, drogą niedzielę. 250 ojro chyba, albo i więcej ma kosztować to przyjemność.
Albo nieprzyjemność, wtrąca Ana. Ale to faktycznie zawsze dziwi Polaków, nawet tych nowoczesnych, jak nie chwaląc się my, chwali się, nie chwaląc Ana, że w Belgii czy obok nie można iść do urzędu w niedzielę, by dzień odświętny święcić. Jest to oczywiście zrozumiałe, że urzędnik ślubny też człowiek, ale może mogliby to po prostu zamieniać na inne dni? Nachylić się w stronę nowożeńców, którzy przecież w dniu ślubu myślą, że zawsze będzie wspaniale? I chcą się żenić w spokoju, a nie w drodze do pracy właśnie?
Burmistrz Uklów, Bruno taki jeden ładne imię, twierdzi, że ta pierwsza darmowa prawie że niedziela to przejaw demokracji. Twarzą do klienta staje i bierze na pierś te tłumy nowożeńców, choćby miał paść i zrezygnować z tradycyjnej pizzy na rogu ulicy. Dobrze o nim świadczy, co?
Na szczęście, w przeciwieństwie do tylu innych, co już nieopatrznie zaplątali się w jakieś związki wcześniej, jestem jeszcze wolna. Niedziela może być moja nawet ta pierwsza, darmowa, demokratyczna. Problem tylko z gmino-komuną. Na ile wcześniej muszę się przenieść na Ukle, by mnie objęła ta ustawa? No i czy Iwonek mnie zwolni ze stałki na czas, by nabyć obywatelstwo i przede wszystkim nabyć odpowiedniego uklowskiego szyku niezbędnego do uroczystego orszaku ślubnego?

No comments:

Post a Comment