Monday, 26 May 2014

(187) królewskie głosy

Niełatwo być królem lub królową - a już byłym królem lub królową, to już w ogóle. Kociokwiku można dostać od tego, co teraz już wolno, a czego nie, co należy do przeszłości, a co do niekrólewskiej teraźniejszości. Jak te wybory.
Nie to, by mi chodziło bynajmniej o wybór nowej sukni, samochodu, jachtu czy firan. W wydawaniu pieniędzy z renty czy emerytury lekką ręką Albert z Paolą, bo tak ładnie po książęcemu nazywają się starzy, są dobrzy, jak pisałam, aż się rząd burzy. Nie, chodzi o te wybory, co u nas w niedzielę. Na Sanżilu, w Brukseli i jednej i drugiej i trzeciej części Belgii, oraz w całym świecie też, z tym że u nas jeszcze lokalne, a tam tylko globalno-europejskie. I w tych swoich wyborach w Belgii każdy musi głosować, nie to, co w Polsce A i B, gdzie każdy się tylko miga od głosowania, za to pierwszy do skarżenia się. Tu inaczej - też się skarżą, ale przynajmniej - pod przymusem czy nie - idą grzecznym wężykiem do urn, bo tu też to się tak pogrzebowo nazywa.
Chyba że się jest królem albo królową. Wtedy się nie głosuje. A dlaczego, to nietrudno zgadnąć, jak twierdzi Ana Martin, lub trudno - jak twierdzę ja. Mianowicie w konstytucji Belgii jest napisane, że król musi być neutralny. No ale przecież w Belgii król nie jest królem Belgii, tylko lebelż, dziwi się prawniczo Roman. Hmm, widać niewiele to zmienia. Nie może głosować i już.
Podobnie jak królowa. A dlaczego ona, zastanawia się Roman. Aaaa, widzisz, widzę że coś na feministyczny młyn Any. Ona nie może głosować, bo podobno w małżeństwie wszystko się omawia, a tych spraw nie należy, bo nie są neutralne. No i pewnie zdaniem niektórych maczo, jeszcze taka królowa mogłaby nakłaniać króla do zmiany partii albo zlajkowania kogoś, mimo że on nie może. Wiadomo, kobieta kręci głową, którą jest mąż, a ona szyją więc. Nawet wśród króli jest tak samo.
I stąd w Belgii mała rewolucja. Mianowicie wymiana pokoleń wyborczych. Nowy król z polską królewną głosować nie mogą. Po raz pierwszy, gdyż dopiero rok nam miłościwie panują, chyba że się mylę. Kto za to głosować musi, to byli królowie. Już dostali odpowiednie wezwania do swoich urn. I tak jedni zagłosują w Laken, inni na Terwurach. Karnie gęsiego pójdą i swoje odstoją. Z ludem.
I tu jednak widzę różnicę. Mianowicie w wydziwianiu. Bo ponieważ w Belgii głosują wszyscy, to wszyscy muszą poczekać. I trwa to długoooo. A byłej królowej się nie chce. Tak więc, mimo że ma okazję przypomnieć sobie, jak to jest być jedną z ludu, głosować osobiście nie będzie. Czasu nie ma. 
Zapomniała tylko, że to nie ona króluje i żadnych obowiązków w niedzielę nie ma...no tak, msza, ale przecież głosowanie warte mszy? 

No comments:

Post a Comment