Thursday, 8 May 2014

(179) spajdermen

Nadal nie dowiedziałam się do końca, czy pod koniec miesiąca wypada mi udać się do komunogminy i złożyć swój podpis, czyli krzyżyk lub kółko, na karcie do głosowania, ale jedno wiem - kandydata już mam! 
A raczej ulubiony plakat, bo na czerwonych nikt w Polsce B ani A nie głosuje. Nawet jeśli to zagranica, nie szkodzi, matuś by nie przeżyli. Nie po to z komuną walczyli całą młodość sielską podobno, by im teraz na starość w umysłach burzyć. Nie dam się nagiąć do żadnych czerwonych haseł. Ale plakat opiszę.
Już mówię: jest na Sanżilu miejsce dla matek i niematek, ojców i nieojców, którego zaleta polega na tym, że niematki wchodzą tam jak wszędzie, nie bojąc się ewentualnie krzywych spojrzeń, za to matki wchodzą z uśmiechem, bo wiedzą, że weszły tam już na luzie inne matki, i wózki. Ojcowie także, choć mniej. I wszyscy czują się przez to dobrze, mali i duzi, wózki i niewózki. Fajna pani za ladą, o murzyńskich włosach i niebieskich oczach, fajny synek o niebieskich oczach i lokach już nieco łagodniejszych, z naszego kontynentu, i fajny tatuś, o ile się pojawia. 
Bez loków, za to z mandatem polityka w kieszeni. Ana Martin mi o tym powiedziała, która nawet już z nim nie raz rozmawiała. I całowała się nawet o zgrozo! Ale nie wielka zgrozo, to po belgijsku było, takie nędzne bizu-bizu, ale zawsze, nie wiem, co na to Roman na to? Roman też się całował, jak to na Sanżilu i okolicach; nie ma zmiłuj się, śmieje się Ana. A ten pan to zasiada w polityce nie od dziś i nie od wczoraj. Ale ma tatę odważnego ten mały o dziwnym letnim imieniu! Po namyśle stwierdzam, że fajnego. przynajmniej ma przez to plakaty do rysowania i upiększania.
I to jakiego! Komiksowego, podpowiada Roman.
Bo na oknach tego lokalu, o nazwie tłumaczonej przez Anę na okropnych rodziców, co sensu nie ma, ale czy to pierwszy raz w końcu, gdy Ana pozbawia swoich słów znaczenia, no więc na tych oknach zawisły dwa plakaty pana tatusia polityka. Jeden - z oczami dorobionymi chyba z piłek pingpongowych, co siłą rzeczy nadaje im kosmicznie wyłupiasty wygląd. Drugi - na którym oczy widać co prawda w wersji normalnej, za to reszty nie, bo skrywa się za maską. Czerwoną na czerwonym tle.
Nijak mi się z niczym ta maska nie kojarzyła, nawet wyraziłam wątpliwość estetyczną, czy to ma sens,  domalowywać czerwoną maskę na czerwonym plakacie, ale na to Roman, co to za komuny miał rodzinę w Ameryce, zwanej wtedy Hameryką, że to tak musi być. Że to spajdermen. Bohater zza oceanu.
Roman, spajdermen a nie supermen? powątpiewa Ana. Jaki supermen Ana, nic nie rozumiesz. Supermen ma pelerynkę, a spajdermen jest pająkiem, ma więc pajęczynę. Na tzw. buzi. I pan tatuś jest zdecydowanie spajdermenem. Widzi pajęczynę, no widzi? Chyba synek mu tak wybrał.
Widzi, śmieje się Ana. A ja bym jedno zmieniła, krzywię się z kolei. Mianowicie kolory. Czerwony na czerwonym? Słabo. Bez kontrastu. I niebieskiej koszuli kwacha. Politykawprost tomasza lisa chyba by nie była zadowolona marketingowo. Ale akurat tego zmienić nie można, tłumaczy Roman. Pan tatuś jest socjalistą. A spajdermen musi być czerwony. Bez wyjścia.
Czyli spajdermen też jest socjalistą, tak? Komuna rządzi na Sanżilu u nas? Wolne żarty...To może ten drugi, supercoś tam, nieczerwony? I jeszcze by można uratować kampanię? Przecież na czerwonych nikt o zdrowych zmysłach nie będzie głosował. Gdzie tu myślenie przyszłościowo-marketingowe. Toż to się nie sprzeda. Nie w pokoleniu Iwonka, co od dziecka wie wszystko o kolorach w reklamie. Różowe kiti dla dziewczynek, błękitne koszule dla tatusiów. Brak miejsca na czerwień.
Niestety, Roman twierdzi, że supermen też jest czerwony. Wszyscy czerwoni na tym Zachodzie, o co im chodzi? Jeszcze w gazetach piszą teraz, w lesłarze podobno, jak to się im udało z tą czerwienią na plakacie. Że ładnie, oryginalnie i w ogóle. Warto głosować podobno. Jakby nie widzieli, po co z Łap aż na Sanżil uciekaliśmy. By nas czerwone nie zjadło, ot co!

No comments:

Post a Comment