Tuesday, 27 May 2014

(188) ciapki

To był dopiero weekend. Już sama nie wiem, gdzie byłam, albo mnie nie było. Urna za urną, komisja za komisją, kraj za krajem, zamach za zamachem. A mówią, że to listopad niebezpieczny dla Polaków. Gdzie tam.
W tym roku zdecydowanie najwięcej dzieje się w maju. Oddechu złapać nie mogę od tych podróży. Przykładowo wczoraj. Luksemburg jeden i drugi. Kraj przemierzony na nogach wzdłuż i wszerz, a ten nasz belgijski, mniejszy, choć to niepotwierdzone - w samochodzie. Komisja wyborcza w ambasadzie polskiej w Luksemburgu też na nogach. Słyszał kto o czymś takim? Już o Luksemburgu niewiele wiadomo, a o tym, że jest polska ambasada...no no. Ale głosowanie było. Iwonek pisał. Trzy iksy postawił. To chyba nielegalnie, co? Ale nasza zielona kandydatka, co do której Roman twierdzi, że sama kiedyś zasiadała na stołku w tej ambasadzie - niestety przepadła. Co kraj, to obyczaj. Jedno pewne - Polska znów pięknie cała po prawej. Ana już nie komentuje nawet, tylko ręką macha.
Jak to mówi Roman: znam, to głosuję,  bo wiadomo, co i kto zacz. Niestety, na wiele się to nie przydało...ale cóż, życie polityczne toczy się dalej, że się podzielę taką refleksją. 
Polskie zmiany to i tak zresztą nic w porównaniu do tego, co się wydarzyło na Sanżilu i w okolicy. Szeroko pojętej, bo od morza do Luksemburga. Absolutna zmiana kolorów. Podobno politycznych, twierdzi Ana, ale jaka na razie zmiany tylko takie rysunkowe, inną farbą rzucili w drukarni. Górę kraju zarzucili żółcią. Ładny odcień, taki radosny i słoneczny. Na moje oko - dobrzy ludzie jacyś, tacy pozytywni. Pewnie coś dobrego z tego wyniknie dla mieszkańców Sanżila, w tym Polaków A i B! Nawet, jeśli to miałoby być po prostu słońce, to i tak już nieźle. Czego więcej chcieć nad morzem? Bo tam jest północ kraju, przypominam.
Na wschodzie - też ładnie, choć odcień czerwieni, jaka tam przeważa, jakoś tak idący malarsko w smutną stronę. Może skręcający w stronę Francji? Skoro czerwień, to rewolucja, czyli Francja? W zjednoczonej Europie bez granic wszystko możliwe. 
A zachód i południe Belgii jakieś takie w ciapki. Owszem, trochę więcej granato-błękitu, ale ogólnie nic się z tego nie da wyczytać, choćby przyszło tysiąc atletów i wróżbitów. Co komuna, to zmiana normalnie. Jak tu rządzić w takie plamki? I jeszcze te nibysłowa, nie wiem, czy oznaczają coś więcej, niż litery, z jakich się składają, ale nie dziwię się, że z tak nieatrakcyjnymi nazwami to daleko nie zajechali na tych wyborcach. Ani jednego pełnego słowa! Za to: mr, ps, cdh, uf, n-va, open vld sp., cd&v. Zwracam uwagę na dodatkową trudność w postaci zagranicznych znaków przystankowych, kto to spamięta? A można przecież się łatwo i pięknie nazywać, co potem się przekuwa na sukces wyborczy: unia; platforma; prawo. Przecież to są słowa międzynarodowe, więc do dzieła!
Ksenia, źle patrzysz. To, co na górze na żółto, a na reszcie kraju w ciapki, nie ma aż tak wielkiego wpływu na Sanżil. Który zresztą jest niebieski. Bo zapominasz, że w Belgii lebelż mają 3 parlamenty, więc nas interesuje politycznie to, co w mieście. A Bruksela prawie że po równo na dwa kolory: czerwień na górze, niebieski na dole. Co z tego wyniknie - i tak nie wiadomo. Na razie pertrkatacje i brak rządu. Kości zostały rzucone, a karty nawet wrzucone, do urny, kończę mocnym akcentem politycznym, jak na świadomą Europejkę unijną przystało.

No comments:

Post a Comment