Tuesday, 13 May 2014

(182) ksenia gapa, czyli JP 2 po latach

Biję się w piersi, na kolanach idę, bo się całkiem zagapiłam. Słońce mnie oślepiło normalnie i to, co żem już sobie z dawien dawna przygotowała, poprawiła, sprawdziła, itepe, dopiero tu, na wywczasie z Martinami, co go koło Afryki odbywamy, choć ja mam swoje podejrzenia, że to Europa chyba albo Azja, bo wszyscy biali na leżakach, żem właśnie odnalazła w brudnopisie. Wstyd! Wina nie piję, spać chodzę wcześniej,  bo różnica czasowa, nawet kalendarzowa: weekend niby majowy długi, a z polskim nijak się nie pokrywa. Więc ani chyba to znak jednak z góry gdzieś, że właśnie trafiłam na swoje przemyślenia sprzed 27. Jakiego 27? No przecież kwietnia. Już wiecie, co? Ci z jotpedwa na pewno.
Wklejam w czasie zwanym przyszłością, bo słońce mi przygrzało, obojętne jakie, fakt, że myśleć ciężko, a jeszcze moja wina moja wina mi ciąży. O-o. Miało być tak:
-------------------------------
Każdy ma szansę na poprawę i dlatego nikogo nie będę tu skreślać z góry jednym ruchem pióra. Nawet tych największych grzeszników i największe rekiny biznesu. Czy rekinów? To się nazywa rehabilitacja, dopytałam Any.
W marcu informowałam, że w kinepolis takim jednym naszym brukselskim, bo to poza Sanżilem leży, przynajmniej według mapy, zrobili sobie kogoś w balona, to znaczy zasadzili się na naiwnych, którzy chcieliby sobie, jak głosi reklama, pooglądać filmy bez chrup chrup kukurydzy. Można, ale to kosztuje. O czym piszą już małym drukiem, licząc, że jak już kiedyś dojedzie na to pustkowie pozasanżilowskie, kierowany marzeniem o niechrupaniu w czasie seansu, to już nie będzie mu się opłacało wracać, to i zapłaci. 
Chyba całkiem się udaje ta taktyka. Jakiś grosz musiał się w międzyczasie zebrać, skoro kinepolis właśnie ogłosiło, że oto zaprasza za całkowite zero ojro, darmochę serio, 400 osób. Nie do Brukseli co prawda, ale na wycieczkę do Anwersy, Antwerpii po polsku podobno. I to z jakiej okazji!
Naszej, polskiej, podpowiem. Lokalnej, choć jednak i o wymiarze europejsko-światowym. No wiem, nie tak łatwo zgadnąć, nie co dzień tu w końcu Polaków na Sanżilu fetują, a i my sami dla siebie jacyś tacy wilk wilkiem, więc może podpowiem raz jeszcze. Chodzi o przeżycie pokoleniowe. Moje niby, choć Ana wykłóca się, że po pierwsze czegoś takiego nie było, a po drugie to odnosi się do starszych. Jak ona? No jasne, jotpedwa. No jasne, święci się coś. No tak. Kanonizacja za pasem. I dlatego dojdzie do rehabilitacji wskutek kanonizacji. Dwa mądre słowa w jednym dniu. Zrządzeniem losu albo boskim prawem.
Na ekranie się to odbędzie. Tu u nas. Nie wiem, dlaczego akurat w Belgii, czy w tym Rzymie to już naprawdę nikt nie zostaje na weekendy, że potrzebują jeszcze gapiów za granicą, ale co ja się tam znam na kanonizacjach w końcu. 
Watykan, nie Rzym, Ksenia. Watykan nakazał, to biskup lokalny usłuchał. I tu do akcji wkracza właśnie kinepolis. Chyba nieźle nagrzeszyli, skoro od razu podchwycili na ten pomysł. Którym grzechem? Chyba chciwością, a kukurydza tu nie bez winy. Ale dla nas to dobrze. Nas, Polaków. Czeka na nas 400 darmowych miejsc w kinie, i to bez popkornu! Bo doprawdy byłoby dziwne oglądanie tego, znaczy się niby nie tylko dla nas, ale skoro jotpedwa to sprawa polska, to i zdziwiłoby mnie, gdybyśmy nie mogli wejść większą grupą. 
Trzeba się będzie zorganizować, by szybko zajmować miejsca. Proponuję coś na kształt wycieczki szkolnej, z kierownikiem koniecznie, bo na miejscu trzeba być już o 10, znaczy zbiórka bladym świtem. Potem sprawdzenie, czy wszyscy mają okulary. Po co? Mam niespodziankę, to dopiero hit! Najlepsze zostawiłam na koniec! Jotpedwa będzie można oglądać w trzyde! 
Ana mądrzy się, że to trzeba mieć specjalne okulary jednak, i tu chyba kinepolis liczy jednak na jakiś zarobek z polskiej kieszeni, bo założę się, że wśród 400 osób znajdzie się ktoś, kto jednak spróbuje oglądać jotpedwa i to, co się będzie działo na ekranie, przez normalne szkło. Nie zdziwiłoby mnie nawet, jakbym to była ja. Na przekór losowi i boskim prawom. Najwyżej będę liczyła na cud. Podobna okazja długo się nie powtórzy.
-----
I wszystko stracone przez zwykłe gapiostwo. Zamiast do Anwersy - siedzę w Afryce. O ile to Afryka oczywiście. Wstyd wina i jotpenic.

No comments:

Post a Comment