Monday, 26 September 2016

a la fransez

Już żeśmy sobie ponarzekały i ponarzekali na szkoły na Sanżilu i w okolicznościach, w tym w Belgii. Już żeśmy myślały i myśleli - by włączyć co poniektórych ojców spod znaku bliskiego rodzicielstwa - że jest to i owo do poprawy, ze świadomością oczywiście, że w Polsce D to w szkołach już w ogóle taki bajzel, że wogle i w ogóle nie ma o czym mówic, więc lepiej trzymać się brukseńskich śmieci.
Więc jakżeśmy zaliczyły i zaliczyli ten etap, to żeśmy myśleli gromadnie, że se odetchniemy. Tak musi być i koniec.
A nagle okazuje się, że jest lepiej.
Gorzej chyba? poprawia nas Roman
Nie wpadaj nam w kobiece słowo, Roman. Lepiej jest tu u nas w szkołach, lepiej, niż po sąsiedzku całkiem, na emi-imigracji luksemburskiej. Nawet jak się spóźniamy, jak taki jeden ojciec bliskorodzicielski, co to w szkole 7 czapek, zwanych też nowocześnie po staropolsku 7 morgami, jest na cenzurowanym, odkąd się nie wyrobił na 8:40.
Ojcze tento, żono tegoż i matko dzieciom z 7 czepców, uwaga - jest gorzej!
Gorzej jest w luksusowym Luksemburgu.
Żeby bardziej zapętlić: w szkole francuskim w tymże.
We francuskiej szkole w Luksemburgu? W świętej Zośce, bo tam jedna jedyna chyba? Święty Jurek jest angielski?
W zimnej Zośce przede wszystkim. lodowatej emocjonalnie, prycha Ana Martin.
Zobaczcie sami, co donosi strwożona Fifi:

Nie no koncept szkoły z dzwonkiem w wieku czterech lat nas przerósł... musimy być na 8h05 najpóźniej, o 8H06 juz jesteśmy spóźnieni i trzeba się meldować w sekretariacie.
Te fartuszki absurdalne są gorsze niż mundurki, bo przynajmniej mundurek to jakaś jest więź ze szkołą, a te fartuszki to więź z mentalnością cyrillusową, smutne to takie, nawet jeśli ma kwiatki i ma taki wymiar uniformizacji.

I teraz uwaga uwaga, zawiesza i podnosi głos jednocześnie Ana:

No i używają systemu jakiegoś takiego jak chaise de silence, prawie na środku klasy, jak dziecko niegrzeczne, i jakichś głupich kolorów, żeby codziennie oceniać zachowanie (po cholerę 4-latkom taka ocena ?)

Szez de siląs? Czy ja dobrze rozumiem moim rozumem niefrancuskim, że chodzi o krzesło ciszy? wiodę wzrokiem po grobowych minach Any i Romana.
A żebyś wiedziała Ksenio. Chodzi o to, że biedny 4-latek lub 4-latka zasiada na takim krześle i ma się wstydzić, że śmiało (jako dziecko) odezwać.
Ja bym tam ich pozwał do sądu za znęcanie się nad dziećmi, zaperza się Roman.
Jezusie, bidaki! wołam zrozpaczona.
Dobrze, że Iwonek i Groszek urodzili się na imi-emi w Brukseni. Co to by było, jakby na takim krześle zasiadli?
Ja bym trupem padła, deklaruje Ana Martin.
Cisza jakaś zapada niezręczna. W której wielbimy Sanżil jeszcze bardziej. Za luz, jak się okazuje.

No comments:

Post a Comment