Bruksela ma bel? E nie
Brisel ma bel - no , tak jest lepiej, rymuje się jakoś tak bardziej dla ucha.
Nic dziwnego, że w dialektach śpiewają, a nie w polszczyźnie matczyźnie.
Kto Ksenio? Ci tu z tej płyty? Zaraz, co tu napisane, bo niedowidzę bez okularów, Ana, pomóż, lamentuje nam tu po męsku Roman; 40 i czy stuknęło w czech króli, nie tylko jemu, ale i jego oczom.
Czy okom?
Twój rower nie zatrzyma się, nawet jeśli przestaniesz pedałować.
Co? dajemy silny głos w czwórkę, Roman, Iwonek, Groch i Ksenia ja.
No tak. Po polsku tak. Ce n'est pas parce que tu arretes de pedaler que ton velo va s'arreter, plus akcenty se dopisz Ksenio, ja ci tu wpisałam, co czeba.
Po literach mamusiu wpisałaś?
A jakże synku.
Co to mamusiu w ogóle jest, bo że rower, to wiem, że pedały, to wiem, ale dlaczego to mówisz mamusiu?
Bo Ksenia sobie podśpiewuje o bel Brisel, czyli piosenkę ze spektaklu, na którym byłyśmy, śpiewałyśmy i tańczyłyśmy.
I nie tylko my, choć na początku się na to nie zanosiło. Publiczność ci zasiadła bowiem ta ze sztywnawych, starszawych, ufryzowanych. Wiadomo. Bozar. Spektakl w południe. Wtorek jest nasz, myśleli se! Ze dwa miesiące wcześniej wykupili z grupowych abonamentów bilety - bo razem taniej, z czego my korzystamy z Aną zresztą, odkupując je po sześć zamiast ośmiu ojro, bo choroby, alchajmer i inne, zapomina się przyjść.
My nie zapominamy za to w żaden wtorek, cototonie.
Wykupili więc ci co sztywniejsi zawczasu i czekali na przedstawienie w Bozarze w nederlancu, a tu: niespodzianka! Bo nederlanc to może i tam było 15%, a reszta: franse, afrikan, marokan i chyba nawet dziwniej.
Bez polone jednakże.
Ten spektakl o rowerach mamusiu?
On nie było o rowerach, synku. On był o Brukseni. Jakie to wspaniałe miasto, jak tu się wszyscy mieszają, jak każdy może iść swoją drogą, bo dróg jest tyle, co narodowości ludzi. I Bruksenia jest bel bardzo, brisel e bel, bo na to pozwala. Se melanżer.
Zdaniem twórców przynajmniej.
I naszym, że wtrące. A Sanżil - najbardziej.
Było wspaniale, co Ksenio? na scenie sami amatorzy zgarnięci z kastingu z biur czy innych prac, w fotelach - radośni ludzie, bo muzyka łagodzi obyczaje. I wszyscy wydawali się sobie bliscy, bo byli jakby wyjęci z ulicy. Trochę brązu, trochę białego, trochę włosów siwych, trochę czarnych, trochę farbowanych. Wszystkiego po trochu.
Starości i młodości.
Ładnie to wyglądało?
Ładnie synku. A jak brzmiało! I dlatego mamusia przyniosła płytę. Będziemy słuchać i uczyć się języków brukseńskich. A jak znów będą grali, to wszyscy pójdziemy.
Bo Brisel e bel!
No comments:
Post a Comment