Monday, 29 January 2018

francuzi

Francuzi nas pobili, oznajmił grobowym głosem Sąsiadce Sąsiadek, na chwilę przed swymi 8. urodzinami, co to je po raz pierwszy świętuje w nowej dzielnicy.
Jak to?
Normalnie, pobili. I wygrali do tego. I teraz nie możemy chodzić do nich na boisko. Chociaż to ich wina.
Nie mogliście powiedzieć pani? 
To mówiliśmy przecież. I do tego Franek, który przecież super mówi po francusku mamo, w końcu jego tato jest stąd. 
I co?
I też nic. Oni jeszcze więcej mówili  i szybciej  po francusku i wyszło, że wygrali.
Nieźle to brzmi, co? uśmiecha się Ana. Super. Tak sanżilowsko-okolicznościowo na całego, choć to przecież Ukle nawet.
Przytacza tę historyjkę Ana Martin właśnie na gorąco jednej takiej Poznańskiej, co to się super zgadały w tematyce emi-imi oraz feministycznej na ef, kongresowo się zgadały, a teraz gadają, gdzie popadnie. I ta emi-imi mówi nam, że owszem, super piszemy z Aną bloga brukseńsku, ale jak na jej gust - za bardzo po francusku.
My na to po sobie i że jak to, moja droga, nasza droga, tu się tak gada przecie. 
Trochę w polszczyźnie matczyźnie, trochę w dialektach.
I na żywy dowód wchodzi tu Nauczycielka, i zaczyna opowieść o uczniach, co to dublują. I że jak sobie zrealizowała, że z nimi to właśnie odbędzie szkolną wycieczkę na wysypisko...
Poznańska na to, że co?
A my, że powtarza klasę.
Nauczycielka na to, że przeprasza, że ona już tak po belż leci, jak o uczniach swych opowiada.
My na to że właśnie o językach było, więc pasuje. W tym o sanżilowsko-okolicznościowym, więc szkolne okoliczności i dialekty belż pasują jak najbardziej.
I tak już zostanie, bo gdzie nam będzie lepiej, jak nie tu. Nawet, jak nas czasami pobiją i jeszcze z nami wygrają.
Nawet Francuzi.

No comments:

Post a Comment