Nigdy nie wiadomo, mówi tajemniczo Fjotr. Rita nawet nie mówi, tylko go po cichu wyścignęła, bo bardziej ci ona belż poprzez edukacje i takie inne, niż ślubny, to i szybciej belż będzie.
No i taką piękną kolorową Ritę, to akurat każdy i każda by bardzo chcieli u siebie mieć, chyba nawet polone, choć niekoniecznie w czarnej koszulce oczywiście, co to to nie, tego feminizmu na ef, zwłaszcza po deżawi protestowym - bo taką to ciężko znieść.
W każdym razie Fjotr i Rita już prawie belż, Tania spod więzienia odbiera papiery za kilka tygodni, żyć, nie umierać, belż na belżu normalnie.
Spieszcie się lepiej, oj spieszcie, wieszczę wam to ja po dzisiejszej lekturze porannej zwłaszcza. Bo paszportów może zabraknąć, i co wtedy, smakiem się obliżecie?
Nie, dodrukują, dodaje spokojnie Roman.
No ale jak dodrukują, mój drogi, jak dodrukują, skoro właścicieli drukarni pewnie niedługo zamieszka na Sanżilu, ale nie bynajmniej na Alsembergu, tylko ot, w tym to zamku na Dukspesjo, Duspesjo ewentualnie, w zależności od wymowy.
Ducpetiaux w literach, ale mordęga, serio.
Hę? W więzieniu mamusiu, bo tam jest zamek?
Ano tak. Oto piękny przekręt. Paszportowy. Kolonialny. Wszystko razem.
Oto producent paszportów belż, firma Semlex, została oskarżona już nawet nie o pranie czarnych pieniędzy na jakichś tam wyspach komorowskich czy kormoranowych, to akurat prawie że normalka już powoli, i to nie tylko belż, ale ogólnoeuropejska. No ale wymyślić coś takiego, żeby ten sam paszport, w sensie papieru, bo literami z krajem, to już nie, kosztował w Kongo takim czy razy więcej, niż w Belgii? Toż to nawet król Leopold by nie wymyślił.
Trzy razy? 3 jak trójka? Pokaż no, ejże.
Ano stoi. 65 ojro w Belgii, 175 w Kongo, a liczone w dolarach - nawet więcej, bo okrągłe 185 dolców.
A jak to?
A tak to, że 60 dolców z każdego paszportu szło na firmę powiązaną wręcz niewiarygodnie niemiło blisko z prezydentem. 60 zostawało w Semleksie, a 65 - szło na obywatela kongijskiego.
Mało jakby.
No jakby.
I teraz co?
Teraz szefuńcio siedzi, ale pozostaje jeszcze kwestia emi-imi. Mianowicie Albert szef jest także ambasadorem tych kormoranów, a jego 8 współpracowników - konsulami honorowymi.
A takich ważniaków wyrzucać nie można.
I co dalej.
Biegiem do urzędu!
No comments:
Post a Comment