Monday, 2 February 2015

(243) rolnik sam

W dolinie, rolnik sam w dolinie, rolnik saaaam w dolinieee - krzyczy ostatnio po Sanżilu na cały głos Iwonek, co bardzo wzrusza Anę Martin, bo podobno tańcowała do tego kawałka w 1984 roku, czyli w zamierzchłej przeszłości za komuny jeszcze pewnie. W pierwszej parze z Tomkiem, z powodu niskości wzrostu - lecz wielkości ducha, uzupełniam sama z siebie. No i ten rolnik ją dorwał w Brukseli tysiąc. A mnie wraz z nią. I to nie byle gdzie, bo w teatrze.
Nasjonal, bo tam żeśmy poszły. Nie wiem, dlaczego Anę ciągnie w nacjonalizmy, widać takie wieją polityczne wiatry na komisji, to i rodzinnie przeszło na nią z Romana. Jaki mąż, taka żona, i tak być powinno jak najbardziej, od najmłodszych lat mnie tego uczono, i wydaje mi się, że to brzmi wręcz jak najbardziej w stylu programu partii i nacjonalizmu nasjonal. Podobnie jak sztuki o ziemi. Nie planecie, tylko glebie. Własnej, skąd nasz ród.
Nie tylko ciebie, wszystkim nam to próbowano wpoić, na szczęście niektórzy okazali się niezłomni jak skała, komentuje Ana. W tym ja. I ja, wtrąca szybko Roman. O te zależności rodzinne im chodzi, o których rozśpiewuje się Iwonek. O tego rolnika, co bierze żonę, ona bierze dziecko, a potem już zwierzęta lecą i płody rolne. W piosence - jak w życiu. Jak w Łapach niegdyś, oraz w Polsce A też, w 1984 na przykład. Oraz - jak właśnie wyszło jaw - i na Sanżilu, i w  Tysiącu, i jeszcze w wielu wsiach i wioskach w Belgii samej, co to dzisiaj w pełni nam wybrzmiało głosami aktorskimi. Na własne oczy słyszałam, przecież nie zmyślam.
Chodzi o to, że sztuka, co to ją Ana nam wypatrzyła, sięgnęła gleby. Roman coś tam bredził o jakimś bruku, ale skąd bruk na wsi? Puknij się w głowę, rzekłoby się bez szacunku do starszych, bruk to może w jakimś Krakowie czy paryski w Paryżu, ale na scenie nasjonal to była ziemia w czystej postaci. Wiem, bo dotknęłam. I na pamiątkę odsypałam, tak polubiłam od razu, co tam się działo.
Choć sama nie wiem, skąd mi się to lajkowanie teatru wzięło. Chyba z uniesień serca, że ktoś wziął się w końcu za temat z mojego życia, a nie tylko za same gwiazdy na łyżwach, w serialach i w drogich autach oraz na reklamach kremów. Na scenie ona i ona, czyli dwoje. Przed nimi stół, nad nimi lampa. Kawałek parkietu. Ana wytłumaczyła mi, że to taka skrótowa kuchnia. Czyli symboliczna. 
Siedzi więc tych dwoje, bo dwóch to nie na wsi, nawet w Belgii to by nie uszło, i żali się na politykę rolną. Unijną. Wiem to od Any, bo sama jeszcze lokalnych dialektów nasjonal aż tak dobrze nie łapię, by wyłapać szczegóły. Żalą się oboje na biurokrację, na kwoty, na coś, co Ana nazwała industrializacją i odhumanizowaniem rolnictwa. Zapisałam na żywo, teraz z kartki lecę, więc jest bez błędów. Czasami przybierają różne akcenty, jak to artyści. To po to, by pokazać, że problem jest światowy, twierdzi Ana. Fajnie grali, oj fajnie! Od razu widać, że z zachodu, no ale byle kogo by na scenę w nasjonal w końcu nie wpuścili.
Pozwoliłam się sobie nawet zdziwić, że rolnicy już tak mocni, że nawet sztuki o nich piszą, ale Ana sądzi, że to dlatego, że właśnie są słabi. Albo inaczej: że rolnictwo upada, bo rządzą nim wielkie firmy. I że jemy nie wiadomo co, i że nie wiadomo, na jakie choroby przyjdzie nam z tego wszystkiego chorować, oraz zejść ostatecznie. Ojej. Poważnie się zrobiło.
Podobno w któryś wieczór na widowni był sam szef z komisji, poszedł do aktorów i powiedział im, że nawet on nie może nic zrobić, takie te firmy mocne i bogate. Ojej. Jeszcze poważniej, już gorzej być nie może.
Ana mówi, a na sztukach z teatru to ona się albo zna, albo tak dobrze udaje, co daje jedno, że to było dobre przedstawienie. Odświeżające głowę. Że więcej by takich trzeba, nie tylko w stylu nasjonal belgijskim, ale polskim przykładowo też. Że pomyślimy, co by tu zrobić, by pomysł nie zniknął. To ona kazała mi w ramach reklamy napisać na blogu o naszej wycieczce. Podaję więc: Nourrir l'humanite c'est un metier. Kto chce, niech doda akcenty i pędzi nacjonalistycznym truchtem do teatru. Sam, z żoną i nawet dzieckiem, jak ten przysłowiowy rolnik. Gdyż wykarmienie ludzkości to nie byle jakie zadanie!


No comments:

Post a Comment