Że sport to nie zdrowie, udowodniono już nie raz, i wystarczy policzyć przypadki astmy, alergii, złamań, a przede wszystkim - ilości leków, jakie sportowcy muszą zażywać - by od razu się zniechęcić. Ale żeby za to zaraz człowieka po trybunałach ciągali? To pewna przesada, chyba nawet domowy prawnik by potwierdził, co Roman?
Może przesada, może nie, Roman to jedna wyważony i zrównoważony człowiek, nie rzuca słów na wiatr, i sądów też. W sądzie w końcu występował nie raz i nie dwa, ale nie jako sędzia. To i nie wiem, czego go na tych studiach uczyli i czy będzie w stanie ocenić, czy ten sędzia z gminy mówiącej w innym języku ma rację, czy nie. Sprawa jest zbyt paląca, by rozsądzała ją historia.
A co zrobił ten sędzia? Przekupny? Nie niezawisły, czyli zawisły? dopytuje Ana. Zawiśnie to on dopiero, ale w swoich czynnościach, jak mu udowodnią głupotę, a może dyskryminację. To sędzia boiskowy, Ana, spokojnie, jeszcze system sprawiedliwości jakoś działa w Belgii, choć taki pałac sprawiedliwości faktycznie nie., stoi i straszy za to od lat. Na horyzoncie, widać ze spaceru po dudenie, parku, i foreście zresztą tez, że dodam dla ciekawych świata.
Wracając do sędziego, sprawa wydawała się lokalna, a w międzyczasie jest państwowa. Mianowicie był sobie mecz. Rhode Saint-Genese pisze się, gdzie to było, wiem, że dziwnie, ale to Belgia, heloł, nie wszystko musi być jasne i wymawialne łatwo jak w Polsce, heloł!
A więc jest mecz. Dwie drużyny. Młodzików. W lidze nie wiem, o jakim numerze, ale zapewnie nie była to ekstraklasa, legia przeciw górnikowi czy innemu śląsku. Gracze kolorowi, to i wszystkie języki świata. Kiboli też nie było, za to rodzice młodzików, więc spokojnie można się było koncentrować na meczu, a nie gasić pożary, bić pałami czy polewać wodą. Przynajmniej z założenia było spokojnie.
Za spokojnie może, wieszczy Ana, i potrzebny był skandal. No i powstał, jakbyś wykrakała normalnie. I zatoczył kręgi. Walońsko-flamandzko-belgijskie. A teraz powoli wypływa na wody międzynarodowe. Ach ten internet i globalizacja!!!
Chodzi o to, że drużyny były niekompetentne językowo. Tak to się mówi. Niekompatybilne, jeśli już, Ksenia, ale dlaczego? Bo jedna z tego obszaru językowego, a druga z tego. Każda uważa, że akurat ona z tego lepszego. Jak to w Belgii. A sędzia, arbiter, że się posłużę gwarą z tiwi, arbiter lubi tylko jeden z nich. A za drugi - daje kartki. W kolorach tęczy.
No co ty, to chyba niemożliwe? nie dowierza Ana. Jak bumcykcyk, klnę się. Na murawie - tak to się fachowo nazywa, przynajmniej na stadionie w Polsce A i w samej Warszawie na dodatek, gdzie tę to murawę non stop wymieniają za pieniądze podatnika, jak się zżyma i wyżyma Ana - jeden z młodzików krzyknął coś do rodziców. Po francusku, zdradzę. W tej samej chwili leci do niego sędzia, gwiżdżąc, ile sił. I już kartkę wyciąga. Żółtą.
Maluch w płacz. Rodzice w krzyk. Mecz przerwany.
I co teraz? Teraz badają, co i jak, pewnie komisja, jak to zawsze w takim przypadku. Pełna działaczy. Póki co, wysłali skargę do związku piłki nożnej. Na młodzika? Jak to na młodzika, na sędziego! Że dyskryminuje. Że głupi, powinni byli napisać w skardze, tak to widzi Ana.
Takich słów się w skargach nie używa, Ana, poprawia ślubną Roman. Byłoby to niegodne sądu. A kartka za francuski to godna? No nie, fakt, ale to już wyjaśnią działacze. Sądy to jeden wielki cyrk w końcu, dobrze, że peruk nie noszą. A sądy koleżeńskie to już w ogóle. Utną sprawie głowę, mówię wam, sport to nie zdrowie, za to biznes. Ręka rękę myje i swojego nie skrzywdzą. Jak w Polsce zupełnie bywało. Murawy się zmieniają, ale sędziowie - nie.
No comments:
Post a Comment