Kombinowania ciąg dalszy. Okazuje się, że wczoraj poruszyłam temat rzekę, a wiadomo, kto raz wstąpi do rzeki zapomnienia, to pantareji. Tak Ana Martin mruczy pod nosem czasami, w trudnych momentach. Ciekawe, czy tak samo westchnąłby ten jednonogi, co go zgarnęli pod kinem w Szarlerła, Charleroi dla obcych. Wraz z jego laską.
Panta rei, Ksenia, panta rei. Wszystko płynie, mija. A co ma minąć jednonogiemu? Co nakombinował?
Tego to na razie nie wiem, ale grozi mu więzienie lub areszt. Nie znam się autografowo czy biograficznie na tutejszych zwyczajach, gdzie to się najpierw trafia z suki mianowicie, ale chyba jakiś porządek musi być, jakaś drektywa u-łe tym rządzi, z y lub bez, więc sądzę, że jednonogi już siedzi. Czyli robi w sumie to samo, z tym, że nie pod kinem, gdzie uwił sobie ciepłe gniazdko na zimę i dilował z laski, lecz na pryczy.
Dilował z laski? Nie panjatna, cytuje obcy język Roman.
Tak tak, w tym tygodniu w prasie pisali nie tylko o rowerach i politykach czy innym inwitro, ale także o mniejszościach w postaci jednonogich. W koncu trzeba dać czytelnikom odetchnąć od zadowolonych z siebie gąb partyjnych, co? Kto liznął trochę marketingu, ten wie. I ta.
Co do jednonogich - świetnie nadają się na njusa, na pewno nie ma takich wielu, a już na pewno nie takich, którzy idą po rozum do głowy i swoją przypadłość wykorzystują w niecnych celach. Ale ten nasz, lebelż, akurat tak. Główka pracuje, i laska pracowała, że hej!
Ustalmy może, jaka to laska. Laska do chodzenia? No a jaka. Ale laska drewniana, czy też laska, nazwijmy to brzydko - ludzka? Czyli dziewczyna? No co ode mnie chcecie, broni się Ana, sami wiecie, że się tak mawiało, w Polsce A i B, całe lata. O mnie tak nie mówili pewnie, śmieje się, ale swoje wiem. Więc jak on to sprzedawał?
Z laski drewnianej, którą się niby miał podpierać, ale skoro siedział, to przecie nie musiał. Wydrążonej. W środku - koka. I to nie kola, tylko koka w proszku bez koli i wody. Mądrze w sumie, bo w końcu ile litrów by kto dał radę wlać do laski, nawet z wielką dziurą? I na co to by było przelewać? Jak z pustego w próżne doprawdy. I - przede wszystkim, pytanie podstawowe - czy ktoś by to w ogóle chciał pić? Czyli kupić? Z zapewne wstrętnym posmakiem piwa? Przecież to przeciw wszystkim zasadom marketingu! Doprawdy bardziej opłaca się proszek.
Z tym, że za proszek się siedzi, a za napój nie, póki co. Kto go w ogóle wypatrzył pod tym kinem? Dziennikarze? Mi to wygląda na donos jakiegoś niezadowolonego z zakupów klienta, niucha pismo nosem Ana. Jakby proszek to było normalnie jakiś.
Naszego dilera z laską wypatrzyła dzielna kasjerka. Tacy ludzie zaufania publicznego pracują teraz w kinach! Brawo! Porządna osoba, na pewno wcale nie chciała zwrotu za złą kokę, działała bezinteresownie.
E tam, ja myślę, że nie chciała raczej oglądać już tego pana pod swoim okienkiem i poprosiła, by polis go przegoniła. I kto wie, może laska była niezatkana i coś tam białego wyfrunęło. To i zdenerwowały się chłopaki, że podzielić się nie chce, a co, i przymknęli jednonogiego. Z laską.
Swoją drogą muszę się z czegoś zwierzyć, nieśmiało kwili Ana Martin. Bo jednonogi - unijambiste - uniżambist - to moje ulubione słowo po francusku, czyli po belgijsku też, Ksenia. Po włosku jeszcze piękniej - unigambista. Ach, poezja dla ucha, zachwyca się.
Jak dla mnie, wiersza w tym niewiele. Słowo trochę jak żaba, a trochę jak jednorożec. Dwa w jednym, ale nie pasuje. Jak ta laska do koli zupełnie.
No comments:
Post a Comment