Friday, 27 February 2015

(258) facilites

Każdy kij ma dwa końce, a kartka dwie strony. Także ta żółta, o której wczoraj. Można nawet powiedzieć, że oddaje to dwie sanżilowskie strony językowe, choć Ana Martin zawsze przypomina, że w Belgii są ich trzy. Języki oficjalne. No ale w piłce nożnej liczą się tylko dwa. Francuski i ten trudny.
Pewnie, jakby zaczęli po niemiecku szwargotać, jak się to w Galicji mawiało, to francusko- i flamandzkogadający nie mieliby wiele do powiedzenia, podśmiewuje się Roman. Kto jest miszczem świata w końcu? Kto pokazał szkołę Francuzom, Holendrom i Belgom? No kto?
Niemcy. Tak jest. Jawol w wymowie. Obcej, tego, co nam nie będzie dzieci germanił. Dlatego mniejszość niemiecka nie podnosi głosów w narodowym belgijskim sporze o język na boisku, bo tu nie jeszcze Polska. Za to napływają nowe informacje o zajściu w Rhode Saint-Genese. Zdradzę wam sekrety meczu. Wszędzie mam swoich ludzi, a co! Polak potrafi.
Nasi są bowiem wszędzie, wiadomo. Także na lokalnym meczu w podbrukselskiej gminie, co do której nie mogę się do końca zorientować, czy leży ona po tej, czy po tamtej stronie językowej. Roman, może ty zrozumiesz, co donosi ta swojska informatorka, bo mi się to jakoś nie nijak nie łączy, a wręcz sobie zaprzecza: na boisku należy mówić po flamandzku, bo obie drużyny z tej grupy, za to treningi drużyny odbywają się po francusku, bo ten język zna większość graczy. Graczyków. Bądź tu mądry Roman, i wywnioskuj, w jakim języku otwierać przysłowiową gębę.
Mali gracze, a wielki problem, całkowicie niezgodnie z przysłowiem, niemieckim zresztą, wtrąca się Ana. Chyba chodzi o to, że Rhode Saint-Genese to tzw. komuna z ułatwieniami. Co? Commune a facilites plus akcenty. Czyli taka, która geograficznie należy do jednego obszaru językowego, ale jest zamieszkana przez osoby, których językiem ojczystym lub matczynym jest ten drugi język. Dobrze rozumuję, ej ty? Na moje oko dobrze, odpowiada Roman. Warto dodać, że zazwyczaj oznacza to sytuację, w której w gminie flamandzkojęzycznej mieszkają Walończycy lub napływowi, którzy jednak lepiej mówią po francusku. Zawsze to o ciupkę łatwiej, kiwam głową ze zrozumieniem.
Moim zdaniem powód jest inny, twierdzi Roman. Mianowicie: podatkowy. Taki podatek gruntowy przykładowo jest dużo niższy. Podatek za silnik auta też. Do tego czyściej na ulicach. Mieszkaniec z zagranicy to docenia, w końcu brudno miał już u siebie. Skąd wyjechał.
No tak, a Polak już w ogóle lubi, by było czysto, w tym rasowo. No co się tak na mnie patrzycie? jakbyście nie wiedziały. Pamiętacie tego palanta komisyjnego, co się cieszył, że odkąd się wyprowadził poza miasto, nawet śmieciarz jest biały?
Debile są wszędzie, tak to widzi Ana. I prostacy. Ten tu był do tego głupi, bo zmieszkał w jednej z communes a facilites, mówiąc - jeśli już - po francusku - a tam śmieciarz napisał do niego po flamandzku. To i się zdziwił. Odpowiedzieć nie umiał.
Bo te facilites właśnie tak działają, nie działając. Bo jak zwykle wszystko zależy od tzw. czynnika ludzkiego.
Że też skończę o tym meczu młodzików wreszcie. Nasza informatorka podejrzewa, że chodzi o nic więcej, jak o wynik meczu. Najdziwniejsze jest to, że ta drużyna z francuskogadającym chłopcem nie przegrywała, tylko wygrywała. 7:0. To strasznie wysoko, co? No tak, ale informatorka twierdzi, że bywało, że i 15 bramek zdobyli. I wtedy padło zdanie po francusku, pewnie rodzice nie zgadzali się z wynikiem, jak to często bywa. Za mało im czyli było, dopytuję? Widać tak, tak głodni bramek, śmieje się Ana. Ambitni.
I wtedy chłopiec zagadał po francusku. Do rodziców. Sędzia się wkurzył, a że nie mógł ukarać publiczności - no to zwalił na syna i zdzielił żółtą kartką graczyka.
Jasne jak słońce czyli. Nie tyle języki, co chore ambicje rodziców, którzy uważają, że ich dziecko może tylko wygrać. I to wysoko. No ale tym razem wyszło, jak wyszło. Jeśli faktycznie kartka jest za język, to nie wygląda to dobrze w świetle belgijskiej tolerancji językowej. Śmiech nie tylko na sali, bo w świat mediów poszło. 
No nic, sędziowie go ocenią, gazety to opiszą, a dzieci? I tak będą mówić do siebie w takim języku, jak im się podoba, obojetnie, co tam każe komuna, czy są w niej fasilite, czy nie. A media jutro będą żyć już czymś innym.

No comments:

Post a Comment