W noc pełną oskarów i braw także dla nas, Polaków i Polek szczególnie, aż chce się zakrzyknąć: nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie sława! Nie traćcie nadziei, że to akurat was nagrają i czy chcecie, czy nie, staniecie się gwiazdą. Lub gwiazdorem. Może nie od razu kina, ale internetu - na początek dobre i to, poprzednie pokolenia nie miały takiej szansy. Jak ten złodziejaszek z Erpe-Mere zupełnie. Ale mu się udało! Tylko podziwiać.
Co mu się udało, pyta Ana. Niespodziewana sława nadeszła, ot co, odpowiadam. Popularność. Wyświetlenia, komentarze, trochę hejtu, a trochę podziwu, jak to w internetowym świecie. Ważne, że o nim mówią. Tylko czekać, jak zgłoszą się wielkie wytwórnie, agenci, ajenci, no i pieniądze popłyną szerokim strumieniem. I pomyśleć, że już myślał, że nic z tego bogactwa nie będzie, a tu taki traf, że akurat były kamery, i tantiemy już pewnikiem lecą. Szkoda, że skoro go szukają, to się pewnie nie ujawni na ściance, od razu by mu stawki skoczyły. A jakby blog otworzył, to hoho, kasiatusk normalnie druga by była.
Nadal nie rozumiem, kręci głową Ana. Kseni chodzi o wideo, które robi furorę w Belgii, wtrąca się Roman. Widziałem dziś onlajn, że naród żyje filmem. Co naród, to film, można by powiedzieć w ten pooskarowy ranek, że pozwolę sobie nasunąć się takiej refleksji.
Film wyprodukowano w Belgii, we Flandrii właściwie. Same kamery wyprodukowały właściwie, bez człowieka, pełna profeska i nowoczesność. Spiszę dane, gdzie to: Erpe-Mere z akcentem, które leży koło Barnbrugge w Oost-Vlaanderen. Co oznacza wschodnią Flandrię, dopowiada Ana. Aha, już wiem, to tam, gdzie mówią tym trudniejszym językiem. To i dobrze może, że film niemy, to i nie trzeba ucha nadstawiać nadaremno, ani oczu wysilać, bo napisy po francusku też nie za łatwe. Nikomu, kto na Sanżilu nie muszę chyba mówić, że tu w filmach nie mają przyjemnego faceta zwanego polskim lektorem. A szkoda. W Idzie mają.
Ano tak, w Polsce i Ameryce idy lutowe zamiast marcowych, a w Belgii - we Flandrii właściwie - internauci pasjonują się filmikiem z kamery ochroniarskiej, czyta Roman. Też niezły, że sobie pozwolę na małą krytykę, krytyczkę krytyczki. I też czarno-biały, zupełnie jak ten oskarowy produkt. Z tym, że krótszy i z większą dynamiką jakby, tak to się chyba nazywa, gdy więcej ruchów. Ksenia, zapominasz o najważniejszym: że tu to dokument. Do tego - komedia właściwie. A tak, taka czarna komedia nawet.
Akcja rozgrywa się bowiem w ciemnościach. Nocy. Przedoskarowej chyba. Jeden aktor. Taki wandam na mniejszą skalę jakby, śmieje się Roman. Kto? Van Damme, tak napisz, to słynny karateka chyba jakiś był, stąd pochodził, znaczy z Belgii, a nie Sanżila, a w Ameryce w filmach kopał. I dokopał się niezłego majątku. Ale ten tu, to jakaś marna kopia, ocenia Ana. Patrzcie: osiem kopnięć drzwi i nic. Słabeusz. Arnold już byłby w środku.
Jaki Arnold, gubię się? Taki inny kopiący siłacz. Z Austrii. Ale to wszystko lata 80., za młoda byłaś Ksenia, a właściwie - nie byłaś, to i nie wiesz, czym żyliśmy za komuny. W każdym razie - ten aktor z filmiku jutjub tu nie ma nic z holyłudzkiego gwiazdora. 8 kopów i nic. W Hameryce by nie przeszło.
W co on tak kopał w ogóle? W drzwi leonidasa. Tego faceta od czekolady? Tego samego, choć kto to wie, czy to facet, śmieje się Ana. Widocznie uznał jednak, że warto zrobić skok na kase sklepową, ale nie przewidział, że sił może zabraknąć. I technika kopu nie ta. Ach, gdzie te lata 80., rozmarza się Ana. Zaraz mi się tu rozmaże z tęsknoty jeszcze!
Jak się kończy ten film? Na razie bez hepiendu, z tego, co widzę. Epiendu właściwie, tak się mawia na Sanżilu. Ani dla złodziejaszka - bo nawiał z pustymi rękami, ani dla Leonidasa - bo go nie znaleźli. Za to naród ma używanie. Do wczoraj filmik obejrzano aż 600 tysięcy razy. Wyobrażacie sobie? Sukces światowy prawie.
To 6 razy więcej niż widzów w Polsce miała oskarowa Ida, uprzytamnia nam Ana. Teraz w tzw. kraju każdy się mądrzy, że widział, ale tak naprawdę - mało kto. Bo za długi, za smutny, od razu mówiłam, pozwolę sobie na nową krytyczkę. Wzięliby ci Polacy przykład z Belgów - krótki film akcji z elementami komediowymi, do tego czarnymi, to się sprzedaje! Śmiech to zdrowie w końcu.
I epi-end będzie zapewne - nawet jeśli go złapią, to kiedyś wyjdzie, a na koncie w banku już będzie niezła sumka za odsłony w sieci. A Ida smutna na zawsze zostanie. Dobrze, że ten oskar na pociechę przynajmniej. Bynajmniej nie za późno na karierę.
No comments:
Post a Comment