Tuesday, 16 June 2015

(303) hotel zwany halalem

Mimo że lato i czas na opaleniznę w pełni, padł na mnie blady strach. Podobno w ostatnim miesiącu, a może wręcz tygodniu, jadłam coś halal. Nie tylko ja. Nie tylko Ana Martin czy Roman i przyległości. Może nawet wszyscy Polacy z Sanżila i okoliczności. Wiem - straszna prawda oczy kole.
Skąd takie podejrzenia, Ksenia, dopytuje Ana Martin znad kolacji, pewnie też halal. Zerkam kątem oka, na oko - normalna. Katolicka zupełnie, po prostu chrześcijańska jak przedmurze. Ale wszystko, co jem, wydawało się mi dotąd normalne. W tym polskie swojskie, szczególnie jak se na boku kupowałam coś w rarytasie, mieszku lub u Pawła. No i pokarało mnie, pewnikiem za to kupowanie na boku.
Było jeść belgijskie, żartobliwie grozi palcem Roman. Belgijskie? wydymam pogardliwie usta; belgijskim chcesz nas skarmiać? jak wieprze jakieś? w Belgii to już niedługo nic oprócz halalu nie uświadczysz, o , proszę, tu mam dane i dowody, wskazuję palcem podenerwowana.
Czy ja się dowiem, o co chodzi? chce się dowiedzieć Ana znad kolacji nieskończonej nadal, być może to halal jej stanął kością niezgody w gardle lub się jej halalem odbija. Niech jej będzie: chodzi o to, że w czasach kryzysu w Belgii jak szalony rośnie rynek produkcji halal. Wszelkiej maści, mydła i powidła. A my to kupujemy i konsumpcjonujemy. Ot cały sekret. I strach.
Konsumujemy chyba, poprawia Ana. No dobrze, ale co w tym okropnego? Noooo, takie pytanie to może tylko Ana postawić. A Koran to nie łaska? Z bożej łaski, co najwyżej, ale Koranu w halalu nie ma, śmieje się Roman. Halal oznacza, że coś musi być wykonane zgodnie z normami zaczerpniętymi z Koranu. Podobno, bo jest wiele oszustw. I tyle. W smaku i wyglądzie żadnej różnicy.
Tak mówisz, bo się już tak wynarodowiłeś, że nawet halalu od zwykłego kotleta nie odróżniasz, docinam mu. Zresztą nie tylko o kotlet chodzi! Patrz - nasi lebelż szyją na gwałtu rety stosy ubrań halal, a znalazł się nawet taki jeden, co robi waciki dentystyczne halal. 
O, to faktycznie ciekawe, nie sądziłam, że o takim waciku wiedziano już wieki temu, ale Koranu nie czytałam, więc kłócić się nie będę, przystaje ugodowo Ana. A tak na marginesie, w czym Belgowie są najmocniejsi?
Tego to nie wiem, cytuje Roman znad tabeli, ale widzę za to, że ulepszają, ile mogą, w tym swoje belgijskie światowe wynalazki. Mają dla kogo - w kraju naliczono 750 tysięcy muzułmanów. I chcą, tego co swojskie, tyle że w wersji halal. Np. gofry, sosy, a nawet kuberdony, które zamiast pokrywać żelatyną z wieprza - dla halalu pokrywane są żelatyną z ryby. I tak dalej, itepe, długo by wymieniać. Udział w rynku światowym szacuje się na miliard  dolarów.
To dużo czy mało, chcemy wiedzieć wspólnie, my, damy halo, lecz niehalal. Mało, bo rynek globalny to nawet 800 miliardów, ale jako że produkcja rośnie, to kto wie, za kilka lat Belgia może stać się halalową potęgą.
Jezusie Maryjo, mam nadzieję, że tego nie dożyję, a matuś to już na pewno! Serce by jej pękło, co ja tu wyrabiam. I zajadam. I ubieram, i co mi dentysta do buzi wsadza. Już na pewno by nigdy nie przyjechała. Tym bardziej, że u mnie w pokoiku miejsca mało, a w czasach halal do hotelu to już w ogóle lepiej nie uderzać. Bo co?
Bo też można trafić na halal. Dosłownie to prawda. No co ty, śmieje się Ana. 
Ksenia ma rację, w Brukseli ma wkrótce powstać hotel halal. Hotel zwany halalem? Hotelalem chyba, krzywię się. Do czego to doszło, ranyyy?
Hotelal, fajne, entuzjazmowuje się czy jak to się zwie, Ana. To ci dopiero halo na nowy rok szkolny. Piękne wyczucie pieniądza i turysty, chwali jeszcze na koniec w zadumie, przeżuwając ostatni kąsek pewnie halalowego hamburgera. I pomyśleć, że już mój dawno w żołądku. I jak to z taką wiedzą przetrawić?

No comments:

Post a Comment