Mniej więcej raz na miesiąc słyszę, jak Ana Martin poszukuje dla kogoś gorączkowo to hydraulika, to elektryka, to kogoś innego od wycieków. Polka Polce, a nawet Polakowi pomoże, wiadoma sprawa, sąsiedzka przysługa zza miedzy. Ale żeby przysłowiowy polski hydraulik musiał robić w belgijskim ministerstwie - no no, takiej kariery to chyba nawet najstarsi górale nie pamiętają, mimo że gdzie Łapy, a gdzie góry, no gdzie, na pewno nie za miedzą właśnie.
A jednak się zdarzyło, klnę się jak bumcykcyk. U Stefana wczoraj podejrzałam na tiwi. Wyciekło im z ministerstwa i huczy o tym cały fejsbuk. Już nawet stronę o tej fłit całej założyli, jakby to co najmniej kongres kobiecy był lub teczki jakieś od sowy z Warszawy, i to bynajmniej nie tego, co tu nam zjedzie jesienią i głównie myśli i książki, tylko od tego, co głównie gotuje.
Ten sowa, nieźle swoją drogą.
Ksenia, to nie wyciek dla hydraulika przecież. Fejs belgijski to może i huczy od niego - choć to strumień informacji przecież, a nie wody, myślę se - ale w tiwi pokazywali, co się działo, zanim informacja o wycieku trafiła do tiwi.
Spokojnie, łagodzi Roman. Co wyciekło? Rozumiem, że nie woda. Ależ skąd. Tematy i pytania egzaminacyjne, w zależności od klas i rocznika. Do wyboru i koloru, co kto chce. Historia i niderlandzki - o tym już wiadomo. A co im tam wyciekło jeszcze, o tym prasa doniesie zapewne znów na przestrzeni najbliższych dni, mówiąc jak dyżurny ruchu drogowego, gdyż informacje wciąż spływają - choć to nie strumień, jak wspominałam.
A co ma do tego fejsbuk, dopytuje naiwnie Ana. Ana, w jakich czasach ty żyjesz, chciałoby się zakrzyknąć o pomstę do nieba. Przecież jak czegoś nie ma na fejsie, to to nie egzystuje, jak powiedział niejaki Tosiek, lat sześć i brak dwóch zębów. Pytania i właściwe odpowiedzi, ledwo wyciekły z regionu Brabant Wallon, tłumaczyć mi się nie chce, wrzućcie w translatora, już w mgnieniu oka, albo nawet krótszej przestrzeni czasowej, szalały po całej Brukseli. Gdzie uczniowie okazali się niezwykle zadowoleni, że zagadnienia okazały się jednakowe.
Jedno mi się nie zgadza...hmm...jak to wytłumaczyć? Już wiem! Że oni wiedzieli jakimś cudem, że to są te same pytania! triumfuje Ana.
Faktycznie - chwila zadumy w oczach Romana. A może, wtrącam się - oni tu w Belgii mają inaczej niż u nas w tzw. kraju i pytania są podawane z grubsza już wcześniej? No Ksenia, patrzy na mnie z uznaniem Roman, masz rację chyba.
To się nazywa zaufanie społeczne. Coś, czegoś w Polsce brakuje, a tu podobno jest. A przynajmniej było, wśród starszych. Nie ściągali podobno. Nie oszukiwali. Podobno. No właśnie.
Fachu by się lepiej pouczyli konkretnego ci młodzi, ma rację tym razem Ana, przyznaję. Np. hydraulików i elektryków oraz innych takich od wycieków nadal brakuje. Wyciekła historia - nie zreperowali, to i wyciekł język. Co następne? A jakby swoich speców mieli, to i by po mniejszościach szukać nie musieli i może straty byłyby mniejsze.
Chyba w tym całym zamieszaniu chodzi o to, że ktoś czegoś nie dopatrzył Że zaufał, że będzie uczciwie. Że założono, że w Belgii można podać tematy i nikt nie skorzysta, że nie ściągnie, jak w Polsce. Czy z sieci, czy od sąsiada- większej różnicy nie ma. A tu klops.
A no tak. Zaufanie społeczne. Coś, co już było. I się zmyło. Wyciekiem albo ściekiem. Tylko hydraulika ani widu słychu coś.
No comments:
Post a Comment