Fjufju, ale laska. Co kraj to obyczaj. Co kraj to słowa. Na określenie kobiety, bo za facetem nikt nie woła, chyba że ale towar, narzeka na nierówność płci w aspekcie słownym Ana Martin. A gdyby tak inaczej wołać? zastanawia się Roman. Na miło? Dusmą, jak powtarzają żłobkowicze i przedszkolaki?
Doucement zapisz Ksenia, wrzesień miesiącem nauki. A wiecie, że ktoś już wpadł na ten pomysł? U nas? Na Sanżilu to może i wpadli, radni z ratusza, ale sprzedali do innej dzielnicy. Chyba Brukseni tysiąc, bo madu, Madou w pisowni Ksenia, to tam, co Roman? Tak, chyba w tysiącu. A co tam jest?
Nowe ozdoby na stacji metra. Kobiece. Zdjęcia kobiet. I to nie żadne Madou już, tylko Madouce!
A kto jest na tych zdjęciach? Cztery panie, które wzięły udział w ankiecie pasażerów na Madou. Cztery zwykłe panie, które teraz codziennie mogą sobie siebie oglądać w wersji makro. Fajnie, też bym chciała, zapalam się do pomysłu. Tylko dlaczego to nie u nas na Sanżilu, tylko na centrum rzucili zdjęcia, dziwię się? Miejsce było? Fakt, na berkendalu by się nie dało, bo jak, na drzewach by miały wisieć wśród kasztanów, śmieję się ze swojego żartu. Ksenia robi żarciki, jakby powiedział Iwonek.
Sprawa jest złożona, na to Ana. Oficjalne tłumaczenie jest takie, że stacja jest położona bardzo centralnie, a więc jest bardzo dużo potencjalnych odbiorców zdjęć. Poza tym mija się tam bardzo dużo ludzi, niektórzy bardzo blisko, ocierają się o siebie, i nie zawsze jest to takie ocieranie, które wszystkim by się podobało. Szczególnie, gdy towarzyszy temu dotykanie w niepożądanych miejscach. Ciała.
No tak, dwa lata temu furorę robił nawet taki film przecież, gdzie pewna Francuzka nagrała zaczepki - słowne - na ulicach Bruskeli. Straszne to było w sumie,bo to był jeden dzien i centrum miasta. Jak Madou zupełnie, przypomina sobie Roman.
Jak myślicie, Madou to pokłosie tamtej sprawy?
Oficjalnie nie. Oficjalnie nikt tego nie może powiedzieć na głos, bo sprawa jest delikatna, a w czasach multikulti jeszcze bardziej. Wiadomo, że zaczepki zdarzają się wszędzie, ale jakoś w centrum jest podobno więcej takich przypadków; mimo to wersja dla mediów jest taka, że to dlatego, że kobiety w inny sposób korzystają z transportu publicznego, więc trzeba je chronić, i tylko przypadkowo akcja zaczyna się od Madou. A przecież wiemy, że nic nie dzieje się przypadkowo, prawda? czyta z gazety Roman
E tam, na to Ana. To propaganda przeciwko multukulti i emi-imi. Zaczepki są wszędzie, tu u nas pod domem też, z polskich praeuropejskich ust jak najbardziej przykładowo. I pewnie zawsze będą, bo hormony grają, a chamstwo kwitnie swoją drogą. Czy Polska A, czy B, czy Bruksenia albo inny Paryż.
Polityka na bok - najfajniejsze w tej akcji jest to, że nazwa Madou zyskała nową nazwę - Madouce - ma douce - czyli moja droga. I słowo spodobało się na tyle, że jedna z gazet już je obwołała słowem miesiąca. Teraz czekamy na galę słowa roku, na wzór Polaka roku. Chyba że by obie połączyć.
No comments:
Post a Comment