Przed nią bieży baranek? Niewinną dzieweczką niby? Ależ skąd, nie przed nią, tylko przed nożem. Uciekaj! Ran forest ran, krzyczeli w filmie. Ran więc baranku mały umowny, bo umówmy się, że to owieczka raczej, a uciekać przyjdzie im dziś szybko i daleko, w Święto Ofiarowania, oj daleko. Byle dalej od Anderlechtu i innych rzeźni.
W których to, w samej Brukseni, można by dziś z prawem ubić 1600 baranków, owieczek, baranów i owiec. Wszystko - zgodnie z chlubną tradycją - bez uprzedniego ogłuszenia. zwierzyny. Brr.
I nie zaśpiewa o tym żaden Kazik, jak w latach 90. w Polsce i Polonii, bo nikt się za tą zwierzyną ofiarowaną w imię zabobonu nie ujmie.
Barbarzyństwo w czystej postaci, krzywi się Ana. I jeszcze ubrane w piękne frazesy, że to ofiara niby. Niech sami sobie gardła podrzynają i wiadra podstawiają, jak tacy ofiarni i odważni, wydyma wargi.
Barba co? Papa? wtrąca swe czy grosze Iwonek. 12 groszy, o tym ten pan Kazimierz od baranka też kiedyś wyśpiewywał, w zamierzchłych latach 90., zaryzykowałabym.
Nie papa, tylko dziad co najwyżej jeden z drugim straszny, taśmowo podrzynający gardła, mówi Ana po wyjściu Iwonka, a raczej wybieżeniu. Wyobrażacie sobie te ryki, jęki, krew? Koszmar dla zwierząt i ludzi tez przecież. Bardzo się ciesze, że we Flandrii zakazali właśnie uboju rytualnego.
Naprawdę? A u nas na Sanżilu? Walonia znajduje się w stanie pełnej refleksji, tu napisali. Co to oznacza, dopytuję? Że się boją, diagnozuje Roman. Za dużo wyborców, politycznej zawieruchy w czasach szczytów z korkami, bo emi-imi i takie tam sprawy. Plus pieniądze, de munt jak zawsze.
Nie wszyscy się boją. Namur już zakazało, Bruksenia póki co nie.
Jest za to bojkot. We wtorek czytałam, że na Bruksenię przypada 1600 pozwoleń, ale zgłoszono się tylko po 200. Pewnie do dziś obrażeni, nie dociągnęli do maksimum.
I dobrze, cieszę się. Nie jestem wcale pewna, wątpi Ana. Moim zdaniem oznacza to tylko i wyłącznie, że barany i owce zostaną ubite na żywca, ale nie oficjalnie, w miarę higienicznie, lecz pokątnie. Czyli gdzie? Nie wiem. Po domach prywatnych. Jak to? Normalnie. Tasakiem, nożem. W kuchni. W łazience. Jak u katolików karpie zupełnie.
Ana, nie strasz Kseni i dzieci! Nie chcę, nie moja wina, że to tak wygląda. Dużo jeszcze pozostaje do robienia pod względem praw zwierząt.
Pięknie by było, ale za dużo kwestii politycznych. Zwierzęta muszą ustąpić ludziom, obawiam się, czarnowidzi Roman. A ludzie nie dbają, czy zwierzę boli, czy nie, byle by klechy i inni byli zadowoleni, a zabobonowi zadość. Tak jest najłatwiej, po łebkach, i łbach baranio-owczych w tym przypadku akurat, bez refleksji.
Kochaj bliźniego swego mniej niż siebie samego, szczególnie tego zwierzęcego.
Tupot kopyt jeden wielki w mojej głowie i na Sanżilu, w drodze z Anderlechtu, ot co. Uciekać!
No comments:
Post a Comment