Thursday, 17 September 2015

(325) miodek

Ale że miodek? Mój miodek donosił? Taki żart o misiupuchatku albo innym pluszaku opowiadano w czasach list jakiegoś tam faceta wild coś tam. Dzikich list. Opublikowanych i krążących. A miodek nie był bynajmniej z dziupli z drzewa, tylko lokalny z Polski A. Zupełnie stąd, skąd Ana. Ana go znała na żywo nawet, ho ho. Z widzenia, ale zawsze. A teraz pozna Bruksenia.
Tak, w narodzie wystąpiła mobilizacja. Bo i wykład, i obiad. Wszystko jednego dnia. Jak to połączyć? Jak się zapisać na listę? Jak nie stracić takiej okazji? Mieć miodka w si-wi, zjeść natomiast nie miodek na obiad, tylko co innego? A najlepiej nie iść i na wykład, a móc się pochwalić, że się wysłuchało? Kombinacje trwają. 
Chodzą suchy po Sanżilu, że Ana Martin się wypięła nieelegancko na obiad, bo postanowiła udać się do lekarza. Z dzieckiem. Phi phi, naprawdę się tego po niej nie spodziewałam. 
Ana, prawda to? Prawda. Ale tylko dlatego, że w mojej Polsce A miodek nietrudno było spotkać. Bo miodek był wszechobecny, gdzie pobierałam nauki. To teraz niech je pobierają inni, co nie mieli takiego szczęścia. Skoro wystarczy pójść na obiad albo zapisać się do ambasady?
Nie tak łatwo zakosztować miodku jednak, bo liczba miejsc ograniczona.
To i dobrze, będzie można przynajmniej w spokoju ducha posłuchać, co tam w trawie piszczy. W pięknej ojczyźnie polszczyźnie. Po czym zastosować w swoim własnym słownictwie i życiu. Ja się staram.
Ci, co nie zdążą się zapisać, mają jeszcze jedną możliwość. Otóż okazuje się, że miodek zjeżdża tu nie tyle dla Polonii ABC na emi-imigracji, co dla studentów. Zlewen. Co to zlewen? Z Leuven. Miasta takiego, śmieje się Roman. To chyba w tym drugim dialekcie, dziwoląg taki? Miodka by jakiegoś spytać, skąd to się takie słowa w ogóle wogle biorą, ale póki co, żadnego nie ma pod ręką.
Fakt, to przecież tam wymyślili sobie promocję polskiego. Mianowicie leweńscy, a może wręcz lewi albo lewaccy, jak się podśmiewa Roman, studenci, mogą sobie wybrać ojczyznę polszczyznę jako drugi język. A akcję promują miodkiem. W słowie na pewno, w czynie - zobaczymy.
Bo trudna jakaś ta ojczyzna polszczyzna. Ale i fajowa. O tym wszystkim, przy stoach miodkiem płynących można będzie posłuchać w Bruskeni tysiąc we wtorek. Pisze o tym BDW, co to je Ana Martin sylabizuje, na stronie 2. Pomyślcie, strona nr 2 da Polski! Co za promocja.
Oczywiście, o ile rodacy podzielą się miodkiem, a nie zjedzą go do cna i dna na obiadku, a potem dojedzą w ambasadzie. Trzeba się dzielić, jak by powiedział Iwonek.

No comments:

Post a Comment