Wyszła sobie Ana Martin faktycznie na spokojny spacerek wczoraj, a wróciła - z pudłem bananów.
Mamusiu, ale ta kes nie była już pełna bananów, protestuje Iwonek. Ona była widna. I myśmy tam wsadzili moje lotnisko na tym bro..brokacie.
Brokancie.
Mówię właśnie. Dobrze, że te panie i panowie sprzedawali to lotnisko. Akurat mi było potrzebne.
W ogóle same piękne rzeczy tam były, mamusiu. Torby z heloł kiti. Z puchatem. I lody z auta! I jeszcze lego z policją dla Grocha, słyszysz Grochu, to dla ciebie!
Tylko mamusiu, skąd ci wszyscy ludzie wokoł kościoła mieli te wszystkie rzeczy i dlaczego one leżały na ziemi?
Bo szafki dużo ważą , no i był to brokatt, gdzie się tak własnie sprzedaje chałupniczo, mądrzę się.
Brokant, Ksenio.
Co to jest chałupniczo, nie znam tego słowa?
Trochę tak, jak komu wyjdzie. A że kawałek chodnika zawsze się znajdzie - większość kładzie wszystko na ziemi i sprzedaje od razu.
I dobrze tak widać w sumie też, z góry. i Groch widzi, bo jet mały.
Duzi jeste!
No właśnie. Ja lotnisko z plejmobilu zobaczyłem, piękne jest! I jeszcze miła pani dała mi prezent na moje urodziny, choć to nie moje urodziny wcale jeszcze, tylko tort do szkoły zaniosłem, bo ja mam urodziny w lecie na plaży, aha! A ty Grochu w zimie, jak będą święta świętego mikołaja.
A co mamusiu jeszcze kupiliśmy? Lego i co?
I stare filiżanki, i książki dla mamusi o paniach, i dla tatusia niespodziankę.
Buty dla małej Rity pani dała.
Ale i tak najpiękniejsze są te niebieskie błyszczące kamyki, co mi dała inna pani. Prawdziwy skarb mam!
Kab, potwierdza Groch. Ja też mam kab.
Fajny taki brokat, co?
Bardzo fajny. A najfajniejsze w tym to, że jakoś taki letni luz. Nikt się nie boi chodzić w tłumie, mimo że zamach się zdarzył znów przecie, przypomina Roman. Ludzie żyją dalej i cieszą się życiem.
I jedzą pyszne rzeczy! Frytki, lody, gofry, i kukurydzę z wielkiego gara!
Ja chcę znów brokatu! Błyszczącego!
No comments:
Post a Comment