Rita płacze. Ana Martin płacze. Wszystkieśmy we łzach. Złotych, jak ta kurtyna wczoraj.
Pięknie było, wzdycha Ana z rana na wspomnienie wczoraj, kiedy to się była dopchała po różane bilety dla siebie i Rity.
Na taniec, muzykę, spektakl.
Rosas - ATKD. Anne Teresa de Keersmaeker. Miód. Różany.
Bo pchać po sztukę to się akurat Ana potrafi. A że tym razem to róże - to dała z siebie wszystko.
W brukseńskim kaju się to działo. Nie kraju. Wiem Ana, nie przerywaj mi, wiem, że kaj się inaczej pisze, nie raz i nie dwa, ale ze czy chyba u ciebie na sztukach wysokich i wysoce niezrozumiałych tam byłam. Kaai, a nawet i wręcz KAAI. Takie ogromniaste bukwy widnieją na budynku nad kanałem, co to go Roman se z innych względów ukochał, mianowicie muzealno-zabytkowo-samochodowych, a nawet targowych - bo skąd przytachał na Sanżil i w okoliczności włoskie napitki eko-bjo, a Fjotr w jego ślady, a jakże, kompani dwaj, no skąd, jak nie z kaju?
A my z Ritą kompanki-różanki. Zawsze, a wczoraj szczególnie.
Ja na czecią się wepchałam. Przepraszam - Ana nas wepchała. Ritę w ósmy rząd wsadziła, zaraz policzę: a-b-c-d-e-f-g, to siódmy plus jedno zero, czyli ósmy, tak.
Otto, potwierdza Iwonek, który w ramach przygotowań przedwakacyjnych uczy się po włosku.
Więc od początku było tak:
Ana Martin wyrwała z domu, jak dzieciarnia tylko umieściła się w wannie, zwanej basenem. I pierwsza stanęła przed kasą.
Jak wryta stanęłam, dodaje, bo jednak 50 osób na liście rezerwowej się nie zdarza codziennie, ale cóż, rozas, można się było spodziewać. No ale nic. Dziarską minę zrobiłam, bo to ja Ritę namówiłam na wyjście bezbiletowe, i czekałam.
I szybko się doczekałaś, co?
Tak, od razu wypatrzyłam takiego jednego niepewnego, co się po teatrze błąkał, nie wiedząc, co zrobić z z biletem; ja wiedziałam natomiast, od razu go przycisnęłam i wsadziłam Ritę na jego miejsce. Ale jeszcze byłyśmy my dwie, i sytuacja nie wyglądała dobrze.
No - a jak gruchnęła wieść, że są tylko 4 miejsca, już oczyma duszy widziałaś, mówiłaś, jak Roman rezygnuje z motorowej wycieczki w czwartek, a my błagamy operowego dyrektorka przez y, co to jego facio także wczoraj przybył i z którym ucięłśa nawet pogawędkę w tym drugim dialekcie, by nam co nieco pomógł. Ale nie trzeba było Ana, bo ty taka zdolna jesteś, naprawdę, brawo.
No, na czymś się znam. Może nie na księgowości, ale na zdobywaniu biletów - tak.
I je zdobyłam!
Zdobyła, potwierdzamy.
Na balkonie.
I pięknie było. I żeśmy płakały, i klaskały, i wariowały ze szczęścia.
Rosas - ATKD. Anne Teresa de Keersmaeker. Miód. Różany. Lećcie dziś, to najlepsze, co w Brukseni, nawet Sanżil się nie umywa. Naprawdę!
No comments:
Post a Comment