Ksenio, ty to tak cały czas tylko o śmieciach, kupach, szkołach, Sanżilakach, jakby naprawdę na dzielnicy nie było innych tematów, o okolicznościach nie wspominając, w rodzaju Brukseni.
Belż albo belż-belż wręcz.
Czyly skandali jakichś, bo nic nie rozumiem już?
Chociażby.
Bo są?
A jakże. Proszę bardzo. Pierwszy z brzegu. Żetony.
Żetony? A co to za temat, że się z głupia frant czy inny fant zadziwia Roman.
O, mój drogi, popieram mnie po kobiecemu feministycznie na ef Anę Martin, wiadomo, kobiety dla kobiet; to wielki temat w Brukseni.
Serio? A ja nic nie słyszałem.
Boś się zasiedział na wysokiej komisji i nic cię nie obchodzą zbliżające się wybory w Belgii. A polityków wręcz przeciwnie.
Czyly co?
Zaczęło się szukanie haków na wrogie partie. I znaleźli.
Żetony. Po lokalnemu znane jako żetony obecnościowe. Jetons de presence z kreską czyly akcentem.
Co to je, odzywamy się chórem.
To je płaca za obecność i pracę na zebraniach. Diety za posiedzenia w różnych instytucjach, przyznawane niestety nawet, gdy wpadnie się zaledwie na chwilę i podpisze listę.
I zgarnie do kieszeni, co trzeba?
O to to Ksenio.
I ktoś tu tak zgarnia na Sanżilu?
Na Sanżilu zapewne też, ale tu chodzi o Bruksenię Tysiaka, albo o Bruksenię całą, a może nawet Walonię. Belgię też. Ciężko się zorientować. Jedno pewne: taki jeden pan, Yann Mayeur, bardzo popularny na Sanżilu i w okolicznościach, od kiedy przeciwstawił się właściwie w pojedynkę Hameryce, też pobierał takie żetony za zasiadanie w różnych radach.
Dużo ich brał.
Podobno dużo. Nieproporcjonalnie dużo wręcz, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę, że to w Samusocjalu - czyly miejscu, gdzie pomaga się bezdomnym.
A ile?
Mayeur i jego koleżanka zgarniali rocznie prawie po 20 tysiaków. Co oznaczałoby, jak obliczno, że praktycznie cały czas siedzieli na zebraniach. Co nie jest prawdą. A nawet jeśli - to jakoś nie przystoi.
Tyle tysiaków w żetonach? A skąd tyle żetonów?
To tylko żetony umowne. Tak naprawdę - to pieniądze.
W ojro!
Oj.
No właśnie, takie oj oj rozlega się po wszystkich partiach.
A te inne partie nic nie dają swoim?
Właśnie chętnie dadzą, ale jeszcze nie wygrały wyborów, by się dorwać do żetonów.
Aha, i dlatego o tym donoszą?
Zakładam, że także dlatego, by to ukrócić.
I by pieniądze dostał kto inny? Bezdomni?
Tak załóżmy.
I tak będzie?
Oby! Kiedyś.
No comments:
Post a Comment