Thursday, 15 June 2017

porwanie

Słyszeliście helikoptery w parku, jakeśmy w niedzielę się bawili na supermusze - bo jak inaczej odmienić muchę - w parku Fore?
Nie słyszeliśmy, bo tam się nic nie dało usłyszeć, wszak sama wiesz Ano Martin, bo byłaś, i swoje wycierpiałaś, stojąc w słońcu. 
Latało, latało, przypomniam sobie. Małe chłopaki pokazywały palcami w niebo, że terkoce.
Bo co się działo? Wysoka komisja latała czy inne Szumaniaki?
Nie, coś prawdziwie ważnego tym razem. Szukali dziewczynki.
Ale jak, na festynie jej szukali? Przecież wszystkim dzieciom rozdawali paski na rękę z numerem telefonu, coby się nie pogubiły, a ewentualnie znalazły właśnie.
Ta dziewuszka, lat 6,  Dżihan, nie zgubiła się na festynie w parku. Porwali ją.
Co? To się zdarza? Jezusie...aż siadam z wrażenia. A gdzie to takie brutale?
Na targu na Anderlechcie. Na Abatłarze. CZyli w rzeźni na nasze.
Rzeźnicy jacyś? Jezusiemario! Jak to?
Nie wiadomo, jak to. Wiadomo, kto to - obywatel pochodzenia rumuńskiego. Porwał ją, ale na szczęście oddał w ręce policji.
Dlaczego w ogóle jak to po co co za ludzie - jąkam, się, bo słów brak.
Nie wiadomo nic. Polis milczy. Wiadomo tylko, że od razu rozpoczęła się wielka akcja poszukiwawcza. Wszyscy solidarni. Lebelż i labelż, jacy by nie byli, skąd nie pochodzili i w co nie wierzyli.
I znaleźli ją?
Tak. 
Na festynie?
Nie, nad festynem tylko latali, i nikogo by pewnie nie znaleźli w tych tysiącach kolorowych dzieci. Bo mucha rządzi Fore, Sanżilem i Bruksenią i ludu nalazło jak mrówków, fakt. Nic tam nie znajdziesz, jak w stogu siana normalnie, a to trawa tylko.
Na policji w centrum się znalazła. 6-latka Dżihan.
Jak nasze chłopaki, mała i bezbronna.
Rany.
Rany.


No comments:

Post a Comment