Nie znałam Romana z tej strony. Że motory, to owszem. Że rowery, także. A nawet że małe dzieci w postaci Iwonka. Ale że na poważnie zainteresuje go demografia? I to od razu zagraniczna?
Chodzi o tych Polaków, co jest ich mniej niż Rumunów, nie mówiąc o Bułgarach, ale tych wiadomo, łanmiljon. Rumunów mniej, pisałam, nie dociągają do setki. Dokładnie brakuje im 73 tysiące. Ale Polakom na Sanżilu, jak wynikło z badań, jeszcze więcej. I tego Roman nie może pojąć.
Jako to, Polaków jest mniej niż 27 tysięcy, chodzi i powtarza? Co oni plotą w tym instytucie, oburza się patriotycznie. To absolutnie niemożliwe. Przecież już lata temu mówiono, że znad Wisły i okolic najechało na Sanżil blisko 100 tysięcy osób. Że to jak małe miasto w mieście, a nawet niemałe. Ksenia, chyba coś źle wyczytałaś. Albo oni źle liczą, albo Polacy się chowają. Choć nie muszą już wcale. Nie rozumiem, co to za fałszywe liczby? Czyżby celowe fałszowanie historii? Kwiecień się zbliża w końcu, nieładnie to pachnie, czy on tak serio czy serjożnie?
A bo to pierwszy raz w historii Polacy maja pod górkę? kątempluję filozoficznie, by go jakoś wesprzec w patriotycznym zrywie. Nie na co dzień go mamy. Często ojczyzna jest u nas krytykowana na nie, oj często. Trochę jestem za, a trochę nie. Choćby demograficznie.
Polacy na pewno u nas są. Widoczni mniej lub bardziej. Bardziej to pod sklepe. Czasami ich widoczność wręcz przeszkadza. Nawet jednego znajomego ostatnio pobili w ramach międzynarodowych wojen o kontrakty w budownictwie. Na noże. Aż wyjechać musiał! Do siebie. Takie czasy i takie wojny. Nie jedni Polacy cierpią demograficznie.
Za to w ogóle i całości Brukseli dobrze się dzieje. Rozwój na całego. Przybyło 1,2% społeczeństwa na plus znaczy. Bruksela wygrywa z resztą Belgii, i to trzy razy do przodu. O głowę bije ich, a nawet o 3 głowy. Cudzoziemskie zapewne, ale cóż, takie czasy, nie tak się dla ojczyzny poświęcano. Najwięcej nowego zauważono w komunach na zachodzie i północy. Fakt: co wyjdę na ulicę, to coś nowego widzę u siebie. Lub kogoś. U nas pod domem nawet. To nowe jest polskie, marokańskie, włoskie i nie wiadomo jakie. Małe nowe się rodzi, stare dojeżdża i zostaje. Jak ja np. Na przykład w rozpisce, bo przecież nie enpe. Ani pe-el. Już nie. Teraz be-e.
Wyjeżdża za to stare miejscowe. Belgijsko-brukselskie. Be-e-bru. Na peryferie, jak tu pięknie napisali. Młodzi dorośli z dziećmi, tak się to nazywa fachowo w psychiatrii. Ale mimo że młodych ubywa, Bruksela nadal najmłodsza w okolicy! Beneluksowej. Średnio ma się tu 37,4 lat. Starsza jest Walonia. Niby niewiele, ale w wyścigu do młodości liczy się każdy miesiąc. Tam mają średnio 40 lat i 6. Miesięcy oczywiście, a czego. Za to we Flandrii, najstarszej, piękna okrągła cyfra 42. Też młodzi, choć w porównaniu do mnie i tak starzy. Wszystko jest względne.
A w Brukseli mają łanmiljon. Ponad. Dokładnie łanmiljon i sto. I co trzeci z nas i od nas nie pochodzi stąd, tylko z zagranicy. Najwięcej z Francji. Potem mieliśmy być my, najprzeróżniejsi nasi z pe-el i gdyby nie ci Rumuni, to by wyszło na Any, bo by było tyle lat i pochodzenia, co ma ona. Peel 37,4. Równo. A tak jest nie do końca.. Znak? Czasu na pewno.
No comments:
Post a Comment