Ja nie mogę! Co za tydzień. Płasą ryba w kwietniowe primaaprilis. Potem kwietniowe lato. Potem królowa koninhin wkroczyła do gry i wzięła się za pisanie. A teraz skandal. Koroną zwieńczył to całe kwietniowe zamieszanie. Oj, czapka komuś z głowy spadnie.
Skandal dworski. Prywatno-publiczny. Na tyle poważny, że nikt nie wie, co o tym sądzić. To znaczy prasa medialna nie wie, bo ja wiem doskonale. A może wie, tylko nie chce się opowiedzieć, czekając, aż inni wyskoczą przed szereg. Ana Martin tłumaczy mi, tłukąc do głowy, że to pijar. Pi-ar. Pablik rilejszyn w Polsce, a tu - relasją publik z u w dzióbku. Usta w dzióbku oczywiście. Zachwytu nad samą sobą.
Pijar, erpe - to samo kręcenie lodów, podsumowuje Roman już na początku odcinka. Czyli wielkie nie wiadomo, o co tyle hałasu. Jak to o co, Ana na to? O darmową reklamę chodzi. Im więcej gadania, tym większy sukces. Więcej odsłon, wejść na stronę, sprzedanych egzemplarzy. Roman, w jakim świecie ty żyjesz? Na pewno nie celebryckim, tylko na Sanżilu, wtrącam. Ale to nic nie zmienia przecież tak naprawdę! twierdzi Ana. Skandal jest wszędzie. A wraz z nim: pieniądze. Popularność. Kontrakty, umowy o reklamowanie tego i owego. Zegarków, jachtów, rezydencji. Ach.
Myślałam, że to tylko celebrytom na tym zależy, wtrącam. e tam, królowej koninhin też. przeraziła się widać, że ją wyeliminowali zręcznym ruchem na szachownicy. Jakąś wieżę przed oczyma postawili. To i wzięła do pomocy króla, zasiadła i napisała.
Po tym wszystkim nikt jej nawet nie zbeształ za ten wybryk. Bo w świecie wielkich tego świata, mówiąc po pudelkowemu, to jest wybryk, taka niesubordynacja. Co Ana? Hmm. Z jednej strony tak, i momentami wierzę w szczere uczucia Paoli. Jest mamą. Z drugiej strony - to jest jednak bardzo dobre piarowo. Pijarowo i erpeowo. Nie sądzę, by to była kalkulacja, ale na pewno agencje zacierają ręcę, że w tak naturalny, tani sposób udało się ocieplić wizerunke rodziny królewskiej. I to niespodzianie! W czasach kryzysu to wyczyn nie lada.
Nieco sprawiedliwości oddajmy. Rozumiem, że po wizycie w szpitalu rodzicom może być żal syna, ale przecież prasa sanżilowska i nie tylko starsznie ich krytykowała, koninha i koninhin, że jak Wawka zachorował, to oni se balowali we Włoszech. To znaczy jedni tak napisali, bo inni - że mieli obowiązek we Francji. Raptem dwutygodniowy. Tak Ana przetłumaczyła ze śmiechem, ona lubi taką nowomowę trawę. I nie zjechali od razu na Sanluka, obojętnie czy z Włoch, czy z Francji. Twardy fakt. Owszem, mogli nie wiedzieć, że stan taki ostry, ale nie zmienia to postaci rzeczy, że teraz mają się z czego tłumaczyć.Równie daleko, na południu, ale chyba mają samolot lub helikopter przynajmniej, co? Za nasze pieniądze, to znaczy moje nie, ale będę solidarna z ludem.
Ana twierdzi, że nie latali, lecz żeglowali jachtem króla, za który nie chcą zapłacić niedobrzy poddani. Takie rozrywki mają na stare lata. I stąd te tytuły w prasie, by zatrzeć złe wrażenie: krzyk serca! Matka i syn. Ach ach ach. Ale tylko w prawicowej. Bo lewa żadnych achów nie przyjmuje. I wali w nich prawdą: że ich nie było. Po prostu. Rodziców zabrakło. Że inni czas znaleźli na pójście do szpitala, i to poza godzinami przyjęć, a oni żeglowali i zajadali się ohydnymi zresztą owocami morza. A rodzeństwo trwało przy bracie i szwagrze, w tym polska królewna. Od razu widać dobre korzenie.
Tak więc nie było innego wyjścia, jak napisać ten list. Rzadko się zdarza, żeby królowa robiła to sama, tu jej przyznam, że pracowita chwilami, zazwyczaj pisze wszak ktoś z orszaku lub służby. Dobrze jej wyszło. Przekonująco i przekonywująco, nie wiem już, co prawda, a co fałsz, to daję dwie wersje.
Wzruszająco. Matka jest tylko jedna w końcu. Uszłoby w tłumie i do historii przeszło, gdyby nie ten pijar. Konieczność zaistnienia. Gdyby ktoś rąk po tym nie zacierał zbyt widocznie. Moim zdaniem pora ku temu najwyższa, analizuje Ana. Ktoś z agencji pijar i peer maczał w tym palce i interes. Prezydent by pewnie o to wnosił, jakby był, i premier, i liderzy partii. Bo w Belgii idą wybory i ciężko będzie. A tak to się odwrócił uwagę opinii publicznej z prawdziwych problemów na sprawy królewskie. I zdrowotne osobowe, a nie zdrowotne jako narodu. I jakoś dotrwamy do maja.
No comments:
Post a Comment