Wednesday, 4 March 2015

(260 ) czeci czeci

Ładna data, jedna z tych, kiedy wiadomo, że coś się wydarzy. Trzeci trzeci. Podwójny znak. Wcale a wcale nie zdziwiłam się więc wczoraj, gdy już zaplanowałyśmy z Aną wyjazd w miasto, kto będzie niósł nosidło, a kto próbował rozłożyć stelaż, po poprzedniej próbie złożenia go, już Groszek ustawiony, kiedy ma spać, a kiedy czuwać, godziny dogadane, a tu nagle: klops! Roman mówi z krakowska: czeciego czeciego dziś. Jak czułem, żadnej jazdy nie będzie. No, chyba że auto onda zamieni się w taksówkę.
My na to, dość skołowane, bo to jednak cała wyprawa, organizacja, symulacja i stymulacja składania i rozkładania się odbyła, że hej; tak więc my z krzykiem, że co się dzieje znów, że tu wszystko zaplanowane na ostatni guzik, i my właśnie jedziemy; że co on sobie wyobraża, że to tak łatwo taką symulację i stymulację na wietrze marcowym przeprowadzić, że o mało co się nie podźwigałyśmy, przepuklina gotowa, że trasa zaplanowana, stolik zarezerwowany, mleko odciągnięte; czy wreszcie że on naprawdę myśli, znaczy się -  jak każdy facet bez wyobraźni jest jednak, mimo że podobno po zagranicznych reformach - czy on jednak myśli naprawdę w głębi męskiej duszy, że taka jazda na czterech kółkach po Brukseli, a jeśli doliczyć jeszcze kółka wózka w bagażniku - na ośmiu - to coś łatwego? I czy on wie, że to już w ogóle jazda bez trzymanki, czymanki jest?
A on twardo - czeciego czeciego na Szumana nie wjedziecie. chyba że na aucie onda postawicie koguta taksówkowego. Przykro mi, moje panie, strajk taksówek. Taki oficjalny jest.
My że co? Strajk taksówek? A co to takiego?
On, że nie tylko strajk, ale do tego strajk włoski. Strajk włoski w Belgii, trzymajcie mnie i czymajcie też, na to Ana, a co ich wzięło?
Uber uber, a cóżby innego zaprzątało ostatnio głowy taksówkarzy w całej Europie. No ale już miał być spokój? Niemiecki porządek, jak się patrzy? W belgijskiej wersji. Ana jest na bieżąco. Już przecież trąbili, że minister taki jeden wydał uchwałę i w Brukseli, bo nie to, by w całym kraju od razu, wszystko uregulują. Jako pierwsi w Europie do tego. To czego jeszcze chcą? Ano nie chcą tej uchwały właśnie. Kto? Uberowcy? Nie, ci chcą właśnie. Ale taksówkarze nie chcą. W liczbie 1300, bo tylu ich należy do brukselskiego związku taksówkarskiego.
Jezusie, i co? Włosy mi dęba stają. Ano to, że czeciego czeciego wybrali na dzień protestu. Niby pokojowego, ale tak naprawdę utrudniającego życie wszystkich mieszkańców, a nawet uberowców. Oto między 10 a 14 odbędzie się przejazd niezadowolonych talsówkarzy przez centrum. Z gardenor, Gare de Nord, Ksenia spisz, na Szumana. Zostaw sz, okej, zrozumieją.
Ale to przecież niedaleko, widzę jakieś światełko w tunelu. Romana żarty się trzymają, między Nordem a Szumanem - tyle to taksówka przecież w 10 minut przeleci, a jak kierowca będzie łamał nie połowę, jak na oko zazwyczaj wychodzi, tylko trzy czwarte przepisów, to nawet w 7 minut smigną? Phi, Ana, jedziemy, co ten Roman.
Ksenia, ale oni będą jechać w ramach strajku włoskiego, ostrzega Roman. Czyli? Wyjątkowo wolno i nie tylko przestrzegając przepisów, ale wręcz dodając nowe chyba. Cztery godziny, wyobrażacie sobie? Ja nie, Ana na to. Na drogach - sodomia i gomoria się szykuje. I to nie pojedyncza, tylko w liczbie 1300.
A czego chcą właściwie, przypominam sobie, że nie wiem właściwie, o co im chodzi? O nieuchwalanie ustawy przez brukselskiego ministra. Jak to, miało być rewolucyjnie? No właśnie, ale nie w tę stronę z punktu widzenia taksówkarzy. Mianowicie ustawa ma zliberalizować rynek przejazdów w Belgii, dopuszczać tzw. kowłatiraż, a przede wszystkim - nadac jakieś tam prawa uberowi. Bo uber sadzi, ze w Brukseli na drogach zmieszczą się i taksówki, i prywatne auta, i jeszcze ubery. A taksówkarze chcieliby, by głównie zmieścili się oni, rozumuję? W liczbie 1300?
Skomplikowana sprawa, taka liberalizacja, zastanawia się Roman. Boją się tego, że jak rząd da palec, to wkrótce zjedzona będzie cała reka. A ci z tego kowła…koko…co to w ogóle jest? Co oni na to? Kowłatiraż, powiedzmy. W złej polskiej wymowie. Covoiturage w pisowni, czyli w dużym uproszczeniu - podwożenie znajomych do pracy np. Niby za darmo, ale w praktyce, w tym świecie, gdzie mało co nie jest za pieniądze - za pieniądze właśnie. Czyli czarny rynek, rozumuję? Jakby. Hmm.
No to faktycznie klops z czecim czecim, posumowuje Ana. A stib jeździ? Jeździ, ale w dziurach czasowych i miejscowych między taksówkami. Gdzieś tam się da dojechac, ale ogólnie mają być korki. Megagigantyczne, prognozuję. 
Sprawdźcie w gazecie, jak te taksy bedą sunąć, radzi Roman. Głównie po Brukseli tysiącu chyba, ale kto ich wie, dokąd dojadą, jak się która zapomni i rozpędzi nie po włosku zupełnie, lecz po brukselsku, to i o Sanżil zahaczy. Zostańcie w domu. Zostańcie z nami, jak głosi piosenka. Nie przeżywaj tego sam. Nie daj się taksówkom, uberowi i reszcie. Do tego prognoza nie ta. Powiało mrozem z Nordu, brr.

No comments:

Post a Comment