Friday, 13 March 2015

(267) afera z kubła

Przeleciały już gęsi, do tego w kluczu. Pojawiły się pierwsze jaskółki wiosny. Temperatura na plusie. Brakowało już tylko prawdziwej afery. Wreszcie jest. I to nie w Polsce, tylko tu, pod nosem. Z kubła ją wyciągnęli.
Nie z kubła, tylko Kuble, tłumaczy Ana Martin. To taki ktoś, a nie coś. Serż ma na imię, Serge w pisownie, a Siergiej po naszemu. Bardzo ładne imię zresztą, za to pan - raczej szpetny. Z charakteru to bynajmniej. 
I to nie byle ktoś, ho ho, tylko z najwyższej belgijskiej półki. Najpierw minister, a potem burmistrz Waterloo, albo na odwrót, co dla zwykłego lebelż nie ma zresztą żadnego znaczenia, szczególnie, jeśli pomyśleć, ile zdefraudował, ukrył, ułatwił, słowem - oszukał. Ważne, że tego wszystkiego Serż, czyli po naszemu Sergiusz, dokonał, zasiadając na szczeblach władzy. A piął się po drabinie zwinnie i szybko. Zresztą jak się ma takie wrodzone zdolności polityczne, jak przytoczyłam powyżej, to czemu tu się dziwić? 
Fakt, że wyjątkowo on zdolny, jeśli chodzi o manewry finansowe, to i go przeróżni promowali, bo wiedzieli, że przy nim nie tylko nie zginą, ale wręcz przeciwnie, pójdą w bogactwa. To, że teraz wszyscy udają, że nic nie wiedzieli, to akurat żaden dziw, zawsze tak jest, brak lojalności w tych kręgach nikogo nie dziwi. 
Kłopoty miał od dawna, na przykład pomógł jednemu takiemu z daleka, Kazachowi, o którym już była wspomniałam na tych łamach, zostać Belgiem. Teraz on się pisze Chodiev, ale to przecież Hodjew jakiś. Sędziowie belż dokopali się starych akt i wyszło im, że w 1997 r. Kubla prosił o jak najszybszą naturalizację drogiego jego sercu sąsiada. Sąsiada? To gdzie on wtedy mieszkał, w tym Kazachowie? Kazachstanie, Ksenia. Myślę jednak, że to raczej Hodjew mieszkał u nas za miedzą. W bogatszej części Łoterlo, skoro to miliarder, a może nawet milioner, zgaduję sama z siebie.
Za darmo belgiem pewnie nie został. No ale co jest za darmo, z drugiej strony? Nawet paszport dla groszka to 35 ojro, a akt urodzenia - całe 60. Bez paszportu żyć można, bez aktu - ani rusz. To i zapłaciliśmy, co było robić. Hodjew i Kubeł też pewnie znają ten mechanizm. Bez aktu to tak, jakbyś nie żył. To i zapłacił, by zaistnieć. I na pewno więcej, niż 60 ojraków, śmieje się Ana. Kuble do przepastnego kubła w kieszeni. 
No ale czego by człowiek nie zrobił, by być lebelż. Lub la. Tym bardziej, jak z pieniędzy z nieznanego źródła, dodaje Ana.
To Kubłowi uszło zresztą płazem. Gorzej ma teraz, bo już się nie da ukrywać, że zdefraudował spore sumki z Komisji. Roman dał? Roman nic nie może dać po pierwsze, a po drugie jeszcze wtedy siedział, by nie powiedzieć - kiblował - w Polsce B. To było przez rozszerzeniem Unii. Kubeł i koleżkowie zbudowal sobie misterną konstrukcję finansową, międzynarodową. Montaż - tak zwie to prasa. Tzw. Holding. Transalpin, piszą, czyli ponad Alpami. Wiara przenosi góry, wtrącam.
Wiara w naiwność Komisji, może i słuszna, gór nie przeniosła, za to przyniosła góry złota. Bo jak komisja raz odkręci kran, to ojro lecą szerokim strumieniem. Z 10 lat tak płynęły. Fundusze.
I co się stało? pewnie jak zwykle, ktoś pozazdrościł i wydał. I teraz badają, szukają, węszą. Nic nie wiadomo, ale że afer prawdziwych brak i większej sprawy nie uświadczysz w całym królestwie - to kubeł jest wszędzie. Już nie w polityce - przynajmniej oficjalnie, za to w mediach. Słupki popularności rosną.
Taki więzienny celebryta, tak? Jak w Polsce co niektóre wampiry i mordercy?
Przedwięzienny, póki co. Nowa kategoria. I chyba na tym zostanie. Za komisyjne pieniądze łatwo wynajmie sobie najlepszych i najlepiej ustosunkowanych adwokatów. Takich, co to słynne 600 ojro za godzinę. Spać może spokojnie, funduszy mu nie zabraknie. A gdyby naprawdę zrobiło się nieprzyjemnie i gorąco - zawsze może dać nogę do jądra ciemności np. w Kongo, ostrzeżony na czas przez także odpowiednio opłaconych i ustosunkowanych. Gdzie jeszcze goręcej, ale tylko w stopniach Celsjusza. I gdzie pewnie dawno są jego oszczędności. O to zadbał księgowy.
Ale to już inna historia. W poniedziałek ją opiszę, okej, jak mawia Iwonek.



No comments:

Post a Comment