Wiosna zimą. Jest. Nad morzem, w górach i na Sanżilu. Trochę spóźniona, bo rok temu zagościła już w styczniu, ale nie będę się czepiać. Marzec to i tak wystarczająco wcześnie, by na dobre rozpocząć sezon plażowania. Nie, nie nad Bałtykiem wcale, tylko bliżej. W Blankenberge, czyli w Albanii.
Co to za wymysł Ksenia, krzywi się Ana. Gdzie Rzym, a gdzie Krym, jak kiedyś próbowałyśmy ustalić. Gdzie Blankenberge, a gdzie Albania, dziewczyno.
W sumie to nie wiem i niewiele mnie to obchodzi, wydymam spalone weekendowym słońcem wargi. Wiem tylko tyle, że większość Flamaków oburzona od kilku dni, bo oto ogłoszono, i do tego o zgrozo w tiwi chyba, że Blankenberge podobne do Albanii. W Blakenberge byłam i mi się nie podobało, tłum, beton i komercha, a czy do Albanii podobne - to ciężko mi potwierdzić, lub zaprzeczyć, bo nie mam pojęcia faktycznie, gdzie toto leży, na Krymie przykładowo czy bliżej. Jedno mam w sobie natomiast, mianowicie sporą dawkę i dozę inteligęcji amocjonalnej, to i wyczytałam z flamakowej gazety, że nikt się z tego porównania nie cieszy, a wręcz przeciwnie - i naprzeciwko są protesty już.
Przestań z tymi Flamakami Ksenia, uszy odpadają. Flamandowie to są, i pod kościołem na Sablonie też lud polski ucz, by nie przezywać. Dobrze, obiecuję, skruszona, tym bardziej, że zły to ptak, co swoje gniazdo kała, a my tu przecież nie tylko od Francuzów zależymy. Także od tych Albańczyków z Blankenberge.
Niech no sprawdzę, o co ta awantura, zabiera się do sądów Roman. A owszem, jest oburzenie, spójrz Ana. Znasz niejakiego Toma Waesa? Nie, a skąd niby? Bo podobno bardzo popularny podróżnik-celebryta. Taka Martyna W. czy inny Wojciech C.? Albo Beata P., wtrącam? Chyba tak. Wyrocznia dla ogłupiałych mas w każdym razie. I oto ten ktoś, po podróżach po korejach, szpicbergenach i innych szczytach, raczył powrócić na chwilę na ojczyzny łono, czyli do Flandrii właśnie. Bo stąd wyruszył kiedyś w świat. Przyjechał, patrzy: piękna pogoda, czyli jak słusznie spostrzegłaś Ksenia: lato zimą. To i go naszło, by udać się nad morze. A gdzie może jechać prawdziwy lebelż?
No gdzie, pytam? Do Blankenberge może, czy do Albanii?
Ksenia, Albania to kraj daleko od nas, pewnie bliżej stamtąd na Krym, niż na Sanżil. Waes tylko do niej porównał - Blankenberge właśnie. A dokładniej mówiąc - do Durres, czyli portu, gdzie - jak można się domyślić - chyba nie jest zbyt porządnie. A nawet jeśli jest -to nie jest to porządek pożądany przez przeciętnego plażowicza lebelż, a labelż jeszcze mniej pewnikiem, dotąd dumnych z perły ...nie, nie Bałtyku, powiedzmy więc, zgodnie z prawdą zresztą, za to dłużej i mniej romantycznie - Morza Północnego. Pónocniaka czyli w skrócie, skraca za ślubnego Ana.
A dlaczego tym znad morza nie podoba się to porównanie? To Albania taka brzydka? Piękna podobno z natury - a brzydka i brudna z cywilizacji. Taki chyba panuje o niej sąd, mówi Ana. Moim zdaniem, uchodzi za synonim chaosu, rządów mafii, bezprawia i nielegalnej emigracji. Do tego dochodzi zupełnie niezrozumiały dla Europejczyków język, należący do osobnej grupy językowej, tak na marginesie. Sam jeden. Jak to, nie do naszej brukselskiej ojrogrupy, należy? Nie, uśmiecha się Ana. Jeden jedyny rodzynek. No to sami są sobie winni, co, że inni ich nie lubią? Tych Albańczyków znaczy się? Wiadomo przecież, że tego co się nie rozumie - bezpieczniej zawczasu znienawidzić. Hejtem.
Ae dlaczego winni od razu? Taką mieli historię, że Polska przy nich wysiada. Biedni ludzie, w sumie. Ale fakt, niezbyt lubiani tu i ówdzie ogólnie, dlatego burmistrz Blankenberge wcale a wcale się nie ucieszył, jak Waes celebryta mu wyjechał z Durresem. Że równie chaotycznie, tłumnie i ogólnie beznadziejnie. Od razu zwołał radnych i uchwalili wspólnie, że Waesa trzeba ściągnąć. W slipkach przykładowo. Niech poplażuje i sam zobaczy, jakie Blankenberge piękne jednak. Wcale nie brudne, tylko białe.
Przynajmniej białe są pozimowe ciała, wtrącam. Leżące pokotem w poziomie i chwytające marcowe słońce.
A wiesz Roman, to dopiero ciekawe. Nasunęło mi się, że w sumie Blankenberge ma dużo wspólnego z Albanią. Mianowicie nazwę. Biel. Blankenberge i Albania - obie nazwy mają coś wspólnego z białością. Jednak wyszło na Waesa.
Sądzę, że burmistrza znad morza to wcale Ana nie ucieszy, powątpiewa Roman. Skarży się po stacjach tiwi, że co on teraz biedny pocznie z tym złym imydżem, do tego nadany przez ptaka z własnego gniazda. Skalał i skałał je też po prostu , zdaniem radnych. Wiadomo, że złe schodzi długo z międzynarodowego imażu. Ale trudno, stało się. Blankeberskie jabłko padło niedaleko od swej albańskiej jabłoni.
No comments:
Post a Comment