Friday, 6 March 2015

(262) 8 marca

Od 8 marca do 8 marca - tak żyje Ana Martin, a wraz z nią nasz dom na Sanżilu. Bo my rządzim światem, a nami kobiety, coś mi świta. Czyli w tym ja. Czyli w tym Ana, czyli niechaj żyje Dzień Kobiet.
W sumie nie jestem pewna, czy wypada tak krzyczeć, czy to święto nadal jest, czy już zniesione? Czy nie zostanę czasami uznana za komuszkę, mimo że matuś mnie rodzili w nowych czasach, co prawda na czerwono, tradycyjnie, ale tego to już nawet pis nie zmieni; zresztą oni lubią przelewać krew za ojczyznę, a raczej to deklarować, tchórze, podejrzewa Ana.
Jest 8 marca, jest, i to nawet już nie ze znakiem komuny. Jest świętem i już. Świętujemy z podniesioną głową. Kobiety, a nie upijający się kiedyś w zakładach pracy faceci, myślący, że dadzą radę jednym zdechławym goździkiem. W Polsce A  i B też będzie się działo, na szczęście; po kilku latach przerwy, kiedy to domorośli polityczni męscy krzykacze uznali, że nie ma czego świętować, feministki się zebrały do kupy i odtąd 8 marca to wspaniała okazja do zamanifestowania solidarności międzykobiecej. Na manifie na przykład.
Ach, poszłoby się. Z 2 wózkami obowiązkowo.
Na Sanżilu też idzie manifa? wpadam na to, że jakoś mi to umknęło. Albo przynajmniej na Iklu czy Ikselu, gdzie bardziej zasobnie i można pomyśleć o takich rozrywkach? Ha, dobre pytanie, zastanawia się Roman. Obawiam się, że jednak chyba nie. Za dużo spraw równościowych mają lebelż załatwionych, a nawet jeśli niezałatwionych - to przynajmniej obywa się bez pogardy, mieszania klechów w nieswoje sprawy i łóżka, kulenia polityków ogona pod siebie, gdy biskupina jakiś pogrozi palcem. Ana, co ty na to?
Niby tak, ale patrzcie tu, belgijskie gazety cały tydzień publikują statystyki i dane porównujące los damski i męski. I wychodzi na jaw, że i na Sanżilu i w okolicznościach przydałaby się porządna manifa. Zerknijcie tu.
Otóż z badań wychodzi, że w takiej światowej i równościowej Brukseli kobiety dostają wynagrodzenie średnio o 25% mniejsze niż mężczyźni, co i tak jest dużą różnicą, ale naprawdę dużo robi się w momencie, gdy złożyć do kupy zarobki obojga, podzielić to na dwa i dać każdemu teoretyczną połowę. Wtedy wychodzi, że mają mniej o 38% mniej niż mężowie. To pewnie kwestia podatków, tak Roman? W każdym razie przepaść jest zatrważająca, nie uważacie?
Uważamy. A w tych liczbach, o tu, o co chodzi?
O źródło zarobków. Okazuje się, że 27,9% kobiet ma pieniądze niewiadomego pochodzenia - czyli albo na czarno, albo ktoś je finansuje. W przypadku facetów wskaźnik ten wynosi 19,5%. Potem kolejne smutne dane: własna praca, ta oficjalna, jest źródłem dochodów 47,9% kobiet i 57,3% mężczyzn. Oczywiście pracy w domu nikt tu nie liczy...jak w Polsce. Lepiej jest tylko wśród singli - tam kobiety nieznacznie przeważają: 52% w stosunku do 51,6%. Cieszmy się i z tego, cieszę się więc.
Marna to pociecha jednak i krótkotrwała, Ksenia, bo od razu was zaatakuję danymi o szef de famij. Czyli głowach rodziny. Tak więc - gdy jest rodzina i głowa jakaś w niej, co naturalne, to do pracy wychodzi 63,8% facetów i tylko 43,7% kobiet. Ale rozdźwięk, co?
Do tego kto pracuje w najgorzej opłacanych zajęciach? Jak to kto - kobiety! zgaduję i trafiam. Ano - wśród osób działających w systemie titrserwis aż 95,1% to kobiety. Kokosów na tym nie zarobią, fakt, szybko przelicza Roman.
A nie można by ich powysyłać na jakieś szkolenia? Zwane z lokalnego: formasją? Można i firmy titrserwis mają nawet podobno obowiązek zapewnienia zajęć językowych. Niestety w rzeczywistości wygląda to tak, że tych zajęć albo nie ma, albo są w takich godzinach, że nikt nie ma możliwości na nie chodzić, albo też są niedopasowane do potrzeb.
Czyli kolejne czyste proforma, że się posłużę kolejnym aliganckim cytatem. Nie pierwsze, ani nie ostatnie, wzdycha Ana. Kolejny 8 marca. Kolejna manifa. Na niej żądające równości kobiety. Ciągle i wszędzie kobiety. Ciągle tyle do zrobienia. A czasu i możliwości jakby wcale nie więcej.

No comments:

Post a Comment