Wednesday, 19 February 2014

(129) samopomoc

Przecieram oczy z rana i nie wiem, czy to już zwidy, czy poranne zmroki: pipol znów atakuje. Jak ten przysłowiowy, uciążliwy dżender. Naprawdę, wystarczy otworzyć oko i komputer, by wyskoczył, jeden albo drugi. Zaraz zaraz, a nie, to prawie jak pipol tylko, a w czasie rzeczywistym, realnym po miejscowemu: pipl.
Plpi Ksenia, to nie wielkie I, tylko l. Podobne, wiem, sama często się na tym łapię, że już czytać nie potrafię. Przez te komputery tylko bałagan i nieporozumienia, zgadzam się. I niedorzeczności zupełne, i pytania ciągle na okrągło zewsząd ze wszystkich kątów, no bo co to jest przykładowo ten pilp? Że go tak pieszczotliwie nazwę, tego pipla nie do wymówienia? 
Bo polip chyba nie? Pol(ip)ski coś też nie, przecież to o to ja dodałam. Nie. Plpi to coś nowego na terenie blegijskim, naszej tu ziemi nowej zdobycznej. Partnerait local de prevention pour indepandants plus tradycyjne domyślne akcenty dla tych, którym na tym zależy. Mi zależy osobiście bardziej na tym, by m Ana Martin rozjaśniła w głowie, i wytłumaczyła, co zacz. Albo kto zacz. Tak się kiedyś mawiało, na naszej ziemi niezdobycznej, za to rodzonej. Jak polip, to raczej woda, mądrzę się. Albo nos, śmieje się Ana.
Kto mi jednak w tym domu wreszcie powie, co to je? To sieć samopomocy sąsiedzkiej, ogłasza Ana. Tak wynika z opisu. Samopomoc w zakresie ochrony przed kradzieżami. W mieście Mons to powstało, jako jedna z nielicznych samopomocy w Walonkach, mówiąc po kseniowemu. A jeśli by napisać, że w Bergen, co jest już po flamancku przez c albo dz, jak kiedyś wyczytałam nad autostradą, to jak by było? Nie wiem, jakby było, za to wpisywałoby się idealnie w samopomocową sieć, która od 20 lat się stale rozwija. Ale tylko we Flandrii, zaznacza Ana. Ta samopomoc w Mons to pierwsza jaskółka, co zdołała wylecieć za nieistniejącą granicę wewnetrzną. W skrócie wew.
Może w Walonkach samopomoc nie była konieczna, dywanuję sobie, siedząc sobie na kobiercu, co go użyję jak osłowa, by było bardziej malowniczo. Nie dywanuj lepiej, Ksenia, bo odlecisz. A co do dywagacji, to samopomoc pewnie jest potrzebna, jak wszędzie, tylko ludziom się wydaje, że nie, że lepiej sobie samemu radzić. Jak w Polsce trochę, porównuję: też niezgoda i każdy wie lepiej. Nie jak u nas na Sanżilu, gdzie najlepiej wie Ana. Ale my sobie pomagamy i samopomagamy też, protestuje Ana. To w Mons po co oni sobie samopomagają?
Kradzieże kradzieże i jeszcze raz kradzieże się rozpleniły. Sklepy zaczęły znikać z deptaka monsowskiego, pietonnier montois, jak to się nazywa, to i poszli o rozum do głowy i się skrzyknęli. Handlowcy. Z sieciówek i niezależni, wyjaśnia Roman. A jak to działa? W ten sposób, że jak jakiś sprzedawca zauważy u siebie podejrzanejgo osobnika, wysyła wiadomość, oczywiście elektroniczną, do sieci. Sieć nadzoruje oddelegowany policjant, który ma ocenić, czy jest przed czym i przed kim przestrzegać innych. Jeśli jest, to ogłasza wszem i wobec, że coś się dzieje. Może nawet wysłać patrol. Jak nie ma, życie idzie dalej i należy się modlić, że policjant miał rację.
Hmm, pomysł dobry, ale jak się to ma do ochrony praw osobowych? I osobistych? Ostatnio słyszałam, że nawet numeru tablicy rejestracyjnej nie można użyć jako dowodu przeciwko potencjalnemu przestępcy, a tu od razu go oskarżać lub przeszukiwać - to wolno nagle? zastanawia się Ana. Otóż właśnie to jest słaby i niejasny punkt przedsięwzięcia, tłumaczy Roman, który kiedyś, w Polsce A i B robił na kancelarii, chyba w prawie nawet. Otóż nie wiadomo, gdzie są granice. Jak to ustalić, jeszcze mniej wiadomo. A już najmniej - dokąd to prowadzi?
Mi się tam nie za bardzo podoba, ta samopomoc handlowa. Komercyjna. Bezpieczniej, czyściej, bogaciej, ale jednak komercja. Komercha. Nie o to nam chodziło, jak się jechało na zachód, zdobywać wolność. A tu okazuje się, że cię mogą zczyścić z ulicy. Ot tak, bez powodu. Oby to nie był zły znak. Ta pierwsza monsowska jaskółka wiosny nie czyni, ale jak wiadomo, jaskółki nisko latają na burzę, więc oby z tego nie było jakiejś większej ulewy. W sensie życiowym i politycznym.

No comments:

Post a Comment