Tuesday, 4 March 2014

(138) dekret

Policzmy. Na początek każde dziecko dostaje 1. Samo jest nr 1, nawet, jeśli w danej rodzinie urodziło się  w całkiej innej kolejności i rzeczywistości, oczywiście wyrzucam z tego zestawienia bliźniaki, trojaczki i inne takie, bo choć każde z nich dostałoby nr 1, to przecież tak naprawdę to tylko 1/2, 1/3, albo jeszcze mniej. Trudno! Nikt z nas nie wybrał, choć słyszałam, że to dziecko wybiera rodziców. Hmmm. Ciekawe, co kierowało w takim razie Iwonkiem?
Mamy więc dziecko z 1. Tę 1 mnożymy przez 2, co wcale a wcale nie jest skomplikowane, tu Iwonek chyba jeszcze nie mógłby się wypowiadać, ale sądzę, że jak mu pokażę na migi 2, to wcale się nie zdziwi. Bo tyle daje 1x2, przypominam. 2x1 daje zresztą tyle samo. Czyż nie?
Tak więc z 1 przeszliśmy i - łyśmy do 2. Tę 2 mają dzieci, które mieszkają blisko szkoły zwanej tu primer. Piękna, pełna 2 błyszczy w słońcu, rodzice się cieszą, bo okazuje się, że dobrze celowali, zamieszkując blisko podstawówki. Szczęściarze.
Potem idą dziecaki, które się mnoży przez 1,98. Absurd to się nazywa, taki wymysł liczbowo-cyfrowy, ale taki mój los, że wszystko wiernie notuję, to i potem sobie łamię głowę. W każdym razie 1x1,.98 (przecinek po polsku, kropka po belgijsku, więc wstawiam oba, nie 2, bo by się myliło z 2 mnożonym) mają dzzieciaki, których rodzice też nie najgorzej wybrali, bo siedlisko obok sekonder; Ana Martin twierdzi, że to takie połączenie gimnazjum z liceum, wierzę jej na oko, bo na własnej skórze już tego nie sprawdzę. Starość nie radość.
Sekonder wchodzi jeszcze raz do gry, w przypadku dzieci, których rodzice sobie zapragnęli zamieszkać tak, by dać wynik 1,54. Błagam, nie wiem dlaczego akurat taki układ, układ to układ, tu nie ma żadnych dlaczego. Tajemny sekret i już. Podpowiem tylko, że w taki wynik wyposażono dzieci, jeśli sekonder leży najbliżej primera, do której ono chodziło wcześniej. Znaczy nadal chodzi. Bo zapomniałam zapisać, co my tu liczymy. Dekret liczymy w sprawie zapisów do sekonder, które odbywają się za tydzień. Tylko na pół roku przed nową szkołą, co wydaje się niczym w porównaniu z zapisami do przedszkoli, odbywającymi się praktycznie jeszcze w życiu płodowym. Potencjalnych przedszkolaków, nie rodziców, to już by była naprawdę przesada.
Wydawałoby się, że dekret dekretuje dekretem wszystko jak na dłoni. Roman prawnik, to wiem, co mówię, to i owo już podsłuchałam. Także o tym, że od każdej reguły są wyjątki. I oto otwieram gazetę i przed moim wzrokiem jak wół maluje się piękny wyjątek taki. Właściwie nie wół, tylko ptak. Ala ptak, bo nie całkiem. Zielony na czerwonym. Co to?
To stymulacja komputerowa z dzielnicy Sanlambert, objaśnia Ana. Symulacja, Ksenia, choć pewnie jej twórcy woleliby, by to była stymulacja dla rządu. Aha, a jeśli można wiedzieć, co tu symulują? Że te 2, 1 i inne nie działają. Że robią wredne machinacje i w rezultacie ptak wygląda, jak wygląda - pikuje głową w dół. To ani chybi jaskółka, skoro głową w dół. Na deszcz i wiosną, pasuje jak ulęgałka. 
Oskarżają teraz ten dekret, znaczy się symulacja oskarża, że dekret woli dzieci wykształconych rodziców, takich, którzy dekret zrozumieją. Lub udadzą, że zrozumieją, ale mają dojścia, by dziecko stało się 2. Czyli są raczej bogaci. Czyli że w klasie takiej potem wszyscy wyglądają podobnie. Że klasy się nie miksują. Nie to, co na Sanżilu, u nas w domu na przykład.
Rodzice się wzburzyli, bo sobie poobliczali, że czasami ten, kto mieszka piętro niżej niż sąsiad dziecko, ma od razu niby dalej do szkoły i już nie zostaje 2. Z drugiej strony możliwe są takie cuda, że 2 zostają dzieciaki z drugiego końca miasta. Jak zawsze, wzrusza ramionami Ana. To, że tu zachód, nie oznacza, że sprawiedliwiej. Wiadomo nie od dziś, że nowe by się przydało, w tym dekret jakiś, ale co zrobić, skoro samo mnożenie 1,98x1,54 potrwa pewnie do nowego roku szkolnego.

No comments:

Post a Comment