Tuesday, 11 March 2014

(143) deluxe

Bardzo ładne słowo dziś dojrzałam. Deluxe. Sam luxe już widać nie wystarczał, poza tym krótki, 2 sylaby, o ile się nie mylę,  albo i półtorej, ledwo człowiek zaczął wymawiać, już koniec. Kto by się nacieszył takim drobiazgiem. A deluxe ma dodatek na de. Więcej luksusu znaczy się. 
Tylko czy starczy aby dla wszystkich? I czy wszystkim będzie dane, chciałabym dopytać? Chciałabym. Lepiej by się żyło. Deluxe ładnie się błyszczy w słońcu; i nie na darmo, komentuje Ana, lux to po łacinie światło. A e? Co e? E jest na końcu tego światła. Tunelu światła, albo światła w tunelu. E dodali na zachodzie. Zwodnicze e, bo to przez nie pomyślałaś, że to 2 sylaby. A luxe to 1. Podobnie jak x. Tylko życie utrudniają te iksy tajemnicze. 
Same problemy z tym luksusem i deluksusem. Już na wstępie się zniechęciłam. Ja też, na to Ana, jak wczoraj wyczytałam, że deluxe wjeżdża do kin. Cinema, znaczy się? Widziałam napisy takie. Neonowe. Kina to były w Polsce, B przynajmniej, a A? A też. Tu są cinema, albo bioskopy. Bjo? To ta nowa moda dotarła już nawet do kin? Ciekawam, jak to wygląda, siedzi się np. zdrowotnie po turecku albo w jakiejś pozycji jogi? Nie, cha cha, śmieje się Ana, bioskop, bioscoop w piśmie, to kino po niderlandzku i flamandzku. W dwóch językach, a tak samo! Wspaniale, już umiem jedno słowo, będzie jak znalazł, jak pojadę do Niderlandii. Póki co, jestem w krainie cinemy. Ciemno jak w kinie z tymi językami, doprawdy.
Jak na Hejzlu w krainie kina. Kinepolis, wtrąca Roman. Co ma stadion do polisy, chciałabym wiedzieć, Roman? Widziałyście, co się tam dzieje, ciągnie, nie słuchając, i to wszystko w Dzień Kobiet, taka ironia. Międzynarodowy! Właśnie o tej kiniepolisie piszę przecież, wydymam wargi, to tam deluxe zaatakowało. Cinema deluxe w kinie, pogubić się przyjdzie w tych językach. I jeszcze polisa na dokładkę
A co to cinemadeluxe, pyta Ana? Dwa słowa czy jedno? Ile sylab? To specjalne seansy bez popkornu, tyle wiem. Ho ho, a co to za świetny pomysł marketingowy? Przecież takie kinepolis, bo tak się to zwie, miasto kina, bez popkornu nie wydoli? Kogoś w zamian wydoi cha cha. Chrum chrum chrupią pewnie w co drugim fotelu, o ile nie gęściej? W co jednym, bym zaryzykowała.
Ana, widać od razu, że embiej z godpodarki poza twoim zasięgiem. Przecież żaden kierownik, damski lub męski, z embiejem w kieszeni i o zdrowych zmysłach, nie zrezygnowałby za darmo z takiej krowy dojnej, jak maszyna do kukurydzy. Będą ją doić inaczej - ukrywając cenę za kukurydzę z bilecie deluxe. 
Aha, to w cinemadeluxe chodzi głównie nie o kino, olśniewa mnie, tylko o bilet! Nie o film jakiś supergites film, jak mawia Ana językiem z lat młodości, swojej oczywiście, czy o salę na bogato, tylko o cenę deluxe, tak to rozumiem! Słusznie rozumuję? Słusznie. Bo każdy bilet deluxe wypada 3 ojro drożej, czyli chyba tyle, co kubas popkornu. Tak? Nie wiem, nie jadam, ale pewnie z tyle wyjdzie, przecież stratni na tym biznesie nie będą, w końcu embieje mają w kieszeni i na dyplomie. Nie po to się jest kierownikiem, by nie wiedzieć takich rzeczy.
Ciekawe, skąd w ogóle wziął się ten pomysł, zastanawia się Ana. Z obserwacji! tłumaczy Roman. Nie trzeba mieć embieja, by w kinie, czy to cinema, czy bioskop, zauważyć, że jednak nie każdemu odpowiada, jak mu sąsiad chrupie i chlupie. Czasami zdarzają się odważni, co nawet zaprotestują na głos. Oczywiście, są w mniejszości, bo większość jednak przychodzi do kina jednak, by się najeść, należy się chwila wytchnienia. No ale są rzadkie przypadki niezadowolonych z mlaskania. Sama się do nich zaliczam, wtrąca Ana. No właśnie. Więc embieje pomyśleli sobie, że może warto by takich dziwaków zebrać razem, wmówić, że to coś specjalnego, taki seans w ciszy, i jeszcze kazać za to zapłacić dodatkowe 3 ojro. Łatwe, co?
Łatwe, ale głupie, na to Ana. Jak oni to sprzedadzą? Że powrót do tradycji? Ha, to dobre, ale akurat będą sprzedawać na odwrót, że to seanse nowoczesne, całkowicie nietradycyjne. Tradycja to teraz seanse z popkornem. Ana, gdzie ty żyjesz! 
I to tyle lat, dopowiadam w myślach. Naprawdę, w jej wieku mogłaby już wiedzieć, z czego składa się wyjście do kina. Do tego embiej niepotrzebny. 
Ale będą ludziom kazali płacić 3 ojro za ciszę? Tego nikt nie kupi, upiera się Ana. Zobaczymy. Pomysł wzięli z transmisji oper w kinach, podczas których podobno też ludzie mają się czuć luxedeluxe. Na powitanie dostają kieliszek jakiegoś alkoholu, potem nie wolno im jeść. Naturalnie alkohol na pusty żołądek sprawia, że część publiki zasypia, nie mają więc jak za bardzo mlaskać. Co najwyżej chrapią, ale na to na razie nie ma nazwy. 
I łatwo nie będzie o nazwanie seansu bez chrapania, po tym jak deluxe już zajęło miejsce mlasków. Ale embieje pewnie coś wymyślą. Jeśli ktoś jest w stanie wymyślić usprawiedliwienie, jak tu widzę, że te 3 ojro to na pewno nie ukryta opłata za popkorn, lecz koszty skomplikowanej logistyki wpuszczania na salę, to ja odpadam. Co za pomysłowe sformułowania! Ksenia, zapisz od razu.
A ja myślę sobie, że tu jest inny haczyk, dodaje Roman po zastanowieniu. Mianowicie, że te 3 ojro to ukryty zysk dla kina. Normalnie z pieniędzy za bilet muszą się dzielić z dystrybutorem filmu. A tu wpiszą w rubrykę: logistyka i wszystko zostaje na miejscu. Nawet łatwiej, niż za popkorn, bo popkorn przynajmniej ktoś produkuje, zjada, itp. Normalny bieg rzeczy, jak to w biologii. Trzeba zapłacić. A tu - 3 ojro za nic. To się nazywa marketing deluxe, dziewczyny.

No comments:

Post a Comment