Sztjastje ty maje! Usłyszałam ostatnio na Alsembergu koło ukraińskiego sklepu. A może zresztą on już nie ukraiński, tylko krymski. Licho nie śpi. Historia też nie. Jak tak dalej pójdzie, to sklep się w ogóle wyniesie z Europy i przyłączy do Rosji. Szczęście czy nieszczęście?
Tego to akurat nigdy nie wiadomo. Jak w życiu: raz nad wzoem, raz pod wozem. Lub na wozie, przewóz. No i jak to traktować? Badacze głowią się, dwoją i troją, by to jakoś zmierzyć, ale się coś nie udaje. Bo jak ująć szczęście w statystyki? Moje i twoje? To moje, mówi Iwonek. Maje.
Tymczasem międzynarodowy dzień szczęścia przypada na marzec. Dokładniej: 20. Najdokładniej, ale to tylko w tym roku tak się wszystko dopasowało: na pierwszy dzień wiosny. Oj, działo się tego dnia w pogodzie i nie tylko. 20 stopni na 20. Co najmniej. Coś da się zmierzyć z tego szczęścia czasami, bynajmniej termometrem. To ci szczęście!
Zerknęłam w stronę mądrzejszych i widzę, że da się wyliczyć i co innego. Całe mnóstwo wskaźników. Lokalnych, polskich, dzielnicowych, sanżilowskich, belgijskich i ogólnoświatowych. Głowa pęka, tym bardziej, że z 20 stopni 20 zjechaliśmy do 10 22. Nijak nie widać żadnej reguły na horyzoncie. A jak spojrzeć w statystyki szczęść i nieszczęść, to już zadyma na całego.
Żadne 22, tylko 7,4. Na 10. 7,4 punkta na 10 - na tyle wyliczono szczęście lebelż. Mimo że lebelż, daję przecinek po polsku, a nie kropkę, jakoś mnie to mniej myli, a przecież w szczęściu liczy się każdy łut. I łucik. Widzę, że lebelż mają tych łucików po przecinku więcej, niż średnia europejska, bo tam 7,1 wychodzi. To chyba dzięki temu, że mają łatwo usłane różami, a my nie, to i w dół ciągniemy. Na pewno lepiej na Sanżilu, a nawet Midach, niż w Polsce B. I cieplej. 20 na 20 mieliśmy, przypominam. To zostanie w pamięci, nawet jeśli 22 to już zeszłoroczny śnieg.
Proszę, tłumaczą tu, że lebelż chwali sobie dobrostan, długie życie, a gani - złe powietrze i poziom bezpieczeństwa, wtrąca swoje Ana. Hmm, dobrostan kojarzy mi się raczej ze zwierzętami, ale niech będzie. Długie życie - nie na darmo apteka na każdym rogu. W najbliższej okolicy, czyli w kwartale ulic - 6. Zawsze pełne, naśmiewa się Ana. Nieładnie to o niej świadczy, tak sobie kpić z cudzego nieszczęścia.
Jakiego nieszczęścia? Szczęścia właśnie. Stanie w aptece prowadzi do długiego życia, broni się niezdarnie Ana. Lebelż też tak myślą, w końcu nie podoba im się głownie, czyli jest powodem braku 2,6 łutów szczęścia do 10, powietrze nasze codzienne i złodzieje oraz mordercy. Potencjalni oczywiście, bo jeśli porównać Belgię z Litwą, to można zaryzykować stwierdzenie, że nikt tu nigdy nie ginie. Bo tu 1,7, a tam - 6,7. Ciężko powiedzieć, ile to taku, a naprawdę oznacza - 2 osoby tam? Czy prędzej 1 na Sanżilu, a 6 na Ukrainie? Ups, Litwie? W Łapach prawie, o ile dobrze kojarzę? Czy to szczęście dla Łap, że leżą po naszej stronie granicy?
Szkoda, że nie na Sanżilu, no ale wtedy nie miałabym po co wyjeżdżać. A tak to mieszkam sobie elegancko i proszę, jakie szczęście mnie spotkało: mam małe szanse, że nie skończę szkoły: tylko 12% szans. Jakbym była średnią w Unii, to bym takich szans miała więcej: o łucik, bo 12,7, a jakby się trafiło mieszkanie w Hiszpanii - to 25 pełnych szans. Żyć tu będę średnio 80,5 lat czy roku, a wcześniej będę krótko na bezrobociu - 3,4 lat lub roku. W takiej Grecji to by się pobyło - 14,5 roku! Gimnazjum można by skończyć, a kiedyś nawet podstawówkę. Potem można by iść do pracy jako kobieta - i tu nieco szczęścia dla Any, bo na Sanżilu ma szansę zarobić tylko 10% mniej niż Roman, podczas gdy w Estonii, blisko Ukrainy też, mogłaby liczyć na aż 30% mniej. To by było o czym gadać w naszym domu! Ale by szczęście zapanowało!
A tak to tylko szczęście ty moje, że na Sanżilu się wylądowało. Nie najgorzej, przyznaję. Jestem skłonna dać nawet 20 na 20, mimo że skala tego nie obejmuje. Widać szczęścia nie da się objąć rozumem.
No comments:
Post a Comment