Thursday, 6 March 2014

(140) 1001

Ilu by się nie wzięło ludzi pod oko lupy, to i tak z góry wiadomo, że między bajki można włożyć ogólnoludzką sympatię. I że bliźniego nie obgadają, jak się nadarzy okazja, szczególnie do publicznego zaistnienia. Każdy na swoje możliwości i na swoją skalę człowieczeństwa. Czasami radio, czasami tiwi. Czasem sondaż obopu, czasem cebosu. Czasem słońce, czasem deszcz. Nie wybrzydzajmy jednak, od czegoś trzeba zacząć!
Na Sańzilu nadarzyła się ostatnio okazja do zaistnienia i obrzucenia błotem bliźnich przy okazji sondażu na temat kierowców. Okazja nie byle jaka, międzynarodowa, chyba nawet międzykontynentalna. Normalnie cebos lub obop, nie doszłam tego, może razem nawet, bo taki zasięg, to i roboty huk, wzięli oni więc pod okiem lupy przyjrzeli się kierowcom. Nie, nie zawodowcom, co to prują na co dzień autobusami czy tramwajami, u nas domu znanymi od czasów Iwonka pod nazwą lalaje, czy też takim, co to poza formułą 1 świata nie widzą: nie, zwykłym śmiertelnikom siadającym za kółkiem swojego zwykłego, śmiertelnego samochodu. Stąd też mój wspominek, że każdy i każda mógł/mogła zaistnieć, bo każdy/każda jest śmiertelnikiem.
Wyniki już są. Bardzo ciekawe. Skupię sie tu osiągnięciach rodaków z Sanżila i okoliczności, bo jakbym tak chciała wszystkie nacje opisać, to by papieru nie starczyło, choć i tak wcale na nim nie piszę. A tak wyniki 1001 lebelż, bo tylu z dokładnością do jednego lub jednej wypytali, akurat się zgrabnie zmieszczą.
Ana Martin nieczęsto siada za kółkiem, cóż, widać ma większe zaufanie do swoich nóg, ale jak już siądzie, to i zawsze jej się brzydkie albo prawie brzydkie słowo wymsknie. Fakt, dziwnie hamują, nie hamują, wyprzedzają, stają, blokują, wysiadają na środku, wsiadają w biegu - a to wszystko bez świateł awaryjnych, migaczy czy innych. Po prostu tak. Ułańska fantazja, komentuje Roman, mający więcej współczucia dla zwykłych ludzkich słabości i głupoty. Ana nie popuszcza. Zawsze twardzo żąda, by tego to takiego czy takiego usunąć z drogi. Jak już jakoś tam się go (lub ją, dodadm dżenderowo, głupota nie wybiera) dawyminąć, zawsze doda (już Ana), że kierowcy to chyba najbardziej zadowoleni z siebie pod słońcem ludzie. Wszyscy są super, tylko inni ewentualnie nie. I proszę, ale wywróżyła. Dotąd zachodzę w głowę, jak:  chyba ją olśniło albo oświeciło
Bo okazuje się, że lebelż nie odstają od średniej światowej i 97 % chwali swoje umiejętności szoferskie. 75 % dodaje bezkrytycznie, że zawsze jeżdżą uważnie. Uhm, na to Ana, to pewnie ci, co uważają na siebie samych, by im było akurat wygodnie wykonać jakiś fantastyczny manewr skrótowy, wyprzedzający lub hamujący. Nie, ci to może mieszczą się w 14 %? Samokrytyków, którzy w przeciwieństwie do bezkrytyków z góry mówią, na pełnym ofie, jak mawiało się w latach 90., a co cytuję za jednym z Martinów, nie Iwonkiem, bo on z lat 2000, że oni jeżdżą beznadziejnie. Ot tak, po prostu, i już przechodzą do następnej części.
Która jest o wiele bardziej interesująca z punktu widzenia natury ludzkiej, bo można się tu wyżyć na bliźnich, czyli zrobić to, o czym się marzy na co dzień w skrytości ducha, oraz realizuje na jawie. Coś mi się tu tylko nie zgadza w obliczeniach, bo to zupełnie nie pasuje do pierwszej części, gdzie niby wszyscy w większości sejmowej byli super, a tu? No, coś nie gra. Bo 82 % z 1001 lebelż, ilu to? uważa, że ich rodacy jeżdżą źle. Nijak nie wiem, czy wsadzić w to grupę samokrytyków, lub bezkrytyków. A może dodam obcokrajowców?
Tak, chyba wyciągnę średnią. Z 1001. Ładna liczba. Między bajki wsadzić. Lebelż upląsowali się gdzieś między Szwedami i Włochami, to takie inne narody południowo-północne. Nie wiadomo, który gorszy. Wszyscy jedziemy na jednym wozie. Jednym wozem. Jadąc na nim lub w nim, aż 1/3 z 1001 plus tych doliczonych odbiera telefon. Chcieli komórek w przemyśle, to mieli. Kiedyś telefon było podobno tylko na kablu, w ścianie, to i tylko w domu szło odebrać. Ale nie, zawsze za mało, postęp, wat, bilans płatniczy i takie tam. Komórki wymyślili. I ktoś je musi odbierać, co? A że akurat w aucie siedzi? Poczekajmy na wideofony!
No ale już pas awaryjny to akurat stara szkoła jazdy i wstyd, jak ktoś nim jedzie. 8 % to robi regularnie. A inni stoją. Nieładnie, tak korzystać z cudzego nieszczęścia.
Ale już zupełny szok w Brukseli i stolicy wywołała wiadomość, że lebelż są pierwsi w świecie pod względem jazdy z alkoholem. Nie w bagażniku z przemytu, lecz w sobie. 25 % jeździ z nim regularnie. Mocnym aniołem. 2,8 kieliszka na średniaka. Tyle to ja nawet na barze maturalnym nie wypiłam, a tu to średnia! Czyli mało może być dla tych, co w górnych rejestrach średniej. O anieli! Strach wyjść na ulicę normalnie.
Nie tak strach, jak w Polsce może, ale fakt, nie ma się czym chwalić, dopowiada Ana. W Belgii w ubiegłym roku było 720 ofiar na drogach, w Holandii, gdzie więcej ludu - 2 razy mniej. Lebelż przysłowiowy się wstydzi. Policjanci myślą, co zrobić. Wymyślili akcję, no ale ją tak nazwali....że śmiech pusty. Bob.
Bob. Ba! Jak ma działać coś z taką nazwą? Toż to każde dziecko wie, że Bob to co najwyżej budowniczy, a nie anioł trzeźwości w mundurze. Myśleć, powtarzam zawsze! Pytać! Konsultacje społeczne się to nazywa. Bob, też mi coś. Bob to śmieszy, a nie straszy, a i tak co najwyżej. Nie tędy droga.

No comments:

Post a Comment